Obecny eurodeputowany PiS wysłał wczoraj pismo do Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym skarży się na przewlekłość postępowania płockiej prokuratury. Domaga się też od prokuratury 10 tys. zł odszkodowania, które zamierza przeznaczyć na pomoc ofiarom przestępstw. – Sprawa ma jawnie polityczny podtekst. Nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by go gonić – mówi „Rz” Ziobro.
Chodzi o śledztwo, które przeciwko byłemu ministrowi sprawiedliwości prowadzi Prokuratura Okręgowa w Płocku. Śledczy zarzucają Ziobrze ujawnienie osobie nieuprawnionej materiałów z postępowania w sprawie mafii paliwowej. Ziobro jako minister sprawiedliwości miał je pokazać na przełomie lat 2005 i 2006 za pośrednictwem prokuratora Wojciecha Miłoszewskiego prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu.
20 stycznia prokuratura postawiła Ziobrze zarzut przekroczenia uprawnień i ujawnienia tajemnicy służbowej. Śledczy uznali też, że złamał prawo, wydając Miłoszewskiemu polecenie udostępnienia szefowi PiS części protokołów przesłuchań jednego ze świadków.
W związku ze śledztwem Ziobro zrzekł się immunitetu. Umożliwiło to postawienie mu zarzutów. Prokuratura chciała też postawić zarzut Miłoszewskiemu. Sąd dyscyplinarny odmówił uchylenia mu immunitetu. Uznano, że Miłoszewski nie dopuścił się przewinienia, gdyż prokurator może podjąć decyzję o ujawnieniu materiałów osobie trzeciej. Zazwyczaj postawienie zarzutów jest wstępem do sformułowania aktu oskarżenia.
– Zdarza się, że są stawiane zarzuty, a następnie umarza się sprawę bez formułowania aktu oskarżenia, wtedy gdy zebrany materiał dowodowy działa na korzyść podejrzanego – mówi „Rz” Małgorzata Bednarek, szefowa Niezależnego Stowarzyszenia Prokuratorów Ad Vocem.