[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/pawelbravo/2009/11/07/kwantowa-mechanika-wyborcza/]na blogu[/link][/b]
„Skończyło się wspólne robienie polityki emocjonalnej, opartej na bliskich osobistych relacjach (…) Spędzaliśmy czas, lubiliśmy ze sobą być, przebywać tutaj, w Warszawie”. „Dojrzeliśmy. Kiedyś była przede wszystkim przyjaźń, a teraz na pierwszym miejscu jest polityka”. Ale nie wszystko stracone: „piłka zostanie, nawet wczoraj oglądaliśmy razem mecz”. To Grzegorz Schetyna w „Polsce”, w wywiadzie, który redakcja zapowiada jako twardy i do bólu szczery. Niemal dwadzieścia lat trwało to dojrzewanie, były wicepremier zauważa przecież, i trudno mu odmówić racji, że „jest politykiem nieco doświadczonym”. Ładne mi nieco, dwadzieścia lat.
Oprócz rzewnego żalu za przyjaźnią (to miał być chyba ten zapowiadany „ból”) mamy też konkrety, za które ceni się Schetynę. „Jeżeli dobrze, uczciwie i nic nie ukrywając przejdziemy przez komisję śledczą, to wszystko się uda” – odpowiada na sugestię, że prezydenckie plany Tuska uległy komplikacji. I znów nieco dalej: „Teraz musimy przejść przez komisję śledczą”. Dobrze, że i po stronie Platformy nie ma udawania, że komisja ma cokolwiek rozjaśnić, chodzi tylko o to, żeby „przejść” obronną ręką przez spektakl, w którym opozycja postara się utrącić prezydenckiego pewniaka na parenaście miesięcy przed wyborami. Na minutę przed pierwszą rundą nawalanki Schetyna wydaje się dość spokojny: „Jesteśmy jak membrana. Pojawiło się uderzenie, wszystko drga, wpadło w rezonans. Ale to już się kończy (…) To są tylko chwilowe medialne błyski i sensacje. Wszystko jest OK”.
W cieniu medialnych błysków toczą się zaś takie sprawy, jak opisane np. w „Wyborczej” odrzucenie w Sejmie poprawki do ordynacji, która umożliwiałaby organizowanie dwudniowych wyborów. Przeciw były PiS, PSL i SLD. Partie niezainteresowane tym, żeby więcej mieszczuchów mogło wygodnie zagłosować, bez konieczności wyboru między urną wyborczą a pozostaniem do końca niedzieli w lesie czy nad wodą. Po co opozycja ma robić przysługę Platformie, tej „partii grillujących”? To więcej mówi mi o jakości polskiej demokracji niż wszystkie afery tej jesieni.
W „Polsce” Stanisław Gomułka o innym wycinku rzeczywistości, w którym politycy plują nam w twarz. Rozmowa dotyczy majstrowania przy II filarze emerytalnym. Minister finansów, zdaniem Gomułki „myśli krótkowzrocznie i jest na politycznych usługach premiera Donalda Tuska. Wspólnie z minister pracy Jolantą Fedak próbuje rozmontować to, co udało się zbudować w drodze konsensusu politycznego przez wiele lat. (…) Rządzący robią dziś wszystko, by zbić wysokie zadłużenie państwa i dziurę w budżecie. Idzie o pokazanie obywatelom, że władza stara się wszelkimi sposobami walczyć z kryzysem i robi to skutecznie. (…) Wszystko po to, by udowodnić opozycje, że jest się pomysłowym i silnym. Ale strategii nie ma w tym żadnej. Może dlatego, że Tusk jest historykiem, otacza się dziennikarzami a jedynym ekonomistą w tym towarzystwie jest Rostowski – całkowicie od premiera uzależniony?”.