Reklama

Walka o tradycyjny opłatek na święta

Księżom nie podoba się, że wierni kupują je w sklepach. – Różnica leży w tradycji i symbolice – podkreślają

Publikacja: 22.12.2009 01:45

Opłatki, które trafiają do parafii, produkują zakony żeńskie przykład bernardynki lub wyspecjalizowa

Opłatki, które trafiają do parafii, produkują zakony żeńskie przykład bernardynki lub wyspecjalizowane firmy (siostra bonawentura)

Foto: Rzeczpospolita

– Do zakrystii po opłatki przychodźcie, a nie kupujcie w supermarkecie – usłyszeli w ostatnią niedzielę wierni z parafii niedaleko Warszawy.

Kapłanom nie podoba się, że wiele osób w przedświątecznej gorączce kupuje opłatki tam, gdzie im wpadną w oko w trakcie zakupów. – Nie uchodzi wrzucać ich do koszyka, w którym leży już świnina – zżyma się Alojzy Orszulik, biskup senior diecezji łowickiej. – Handlowcy stosują zabiegi marketingowe, które mają przyciągnąć klientów. Opłatek można otrzymać w parafiach za „co łaska”, czyli także za darmo, jeśli kogoś nie stać na datek.

Nie uchodzi wrzucać opłatków do koszyka ze świniną Alojzy Orszulik biskup senior

– Handel od dawna rabuje symbolikę świąt i nie ma sposobu, by tego zabronić – mówi „Rz” ks. Jan Słomka, prof. Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. – Opłatek w sklepie i kościele jest taki sam, ale nie ten sam. Różnica leży w tradycji i symbolice. Gdy przyjmujemy go od wysłanników parafii, dajemy znak swojego związku duchowego ze wspólnotą w wierze.

– Święta są duchowym przeżyciem, dlatego nie powinniśmy odzierać ich z sacrum – uważa Aldona Plucińska z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.

Reklama
Reklama

Opłatek – symbol miłości, przebaczenia i pojednania – pojawił się w czasach pierwszych chrześcijan. Po łacinie nazywano go „oblata”, czyli chleb lub dar ofiarny. Dzielono się nim podczas spotkań wspólnot działających w ukryciu.

Zanikł w średniowieczu, pozostając wigilijnym zwyczajem w Polsce, na Litwie czy Ukrainie. – Od Niemców przejęliśmy choinkę, od Finów – Mikołaja, a opłatki są nasze – mówi bernardynka Józefa Dzikoń.

W XIX w. opłatek był ozdobą świątecznego drzewka. W czasach rozbiorów i wojen łamanie się nim było nie tylko manifestem wiary, ale też patriotyzmu.

Opłatkowy zwyczaj łączył emigrantów. Do USA zawędrował dzięki arcybiskupowi Filadelfii Johnowi Josepowi Krolowi, znanemu w kraju jako Jan Król. – Zachwycony zwyczajem zabrał opłatki do swojej diecezji – wspomina bp Orszulik, wówczas kierownik Biura Prasowego Episkopatu Polski. – Niebawem zza oceanu polscy emigranci zaczęli słać listy z prośbą o przysłanie opłatków, bo chcieli się nimi podzielić z bliskimi.

Paulini z Jasnej Góry oferują opłatki, na których przedstawiana jest jasnogórska twierdza, klasztor i wizerunek Matki Boskiej. Co roku, od czasów wyboru na papieża Karola Wojtyły, pielgrzymują z nimi do Watykanu.

– Po raz pierwszy szkatułę z opłatkami zawieźli w 1979 r. – wspomina ojciec Zachariasz Jabłoński. – Choć Benedykt XVI opłatkiem nie dzieli jak Jan Paweł II, to wciąż dostarczamy je polskiemu duchowieństwu.

Reklama
Reklama

Dawniej na wsiach opłatki wypiekali i rozwozili organiści, otrzymując w zamian tzw. snopkowe. – Zwykle worek ziarna, ale także kurę czy kaczkę, wszystko zależało od zamożności gospodarzy – opowiada Aldona Plucińska. – Zaczynali obchód w listopadzie.

– Nasz dom był ostatni na trasie wędrówki organisty – wspomina Ryszard Cieślak, sołtys wsi Mazurki koło Bełchatowa. – Mama robiła jajecznicę na słoninie, a ojciec sięgał po samogonkę. Z czasem zamiast ziarna organiści zaczęli brać pieniądze i przestali przesiadywać po domach. Konie pozamieniali na samochody. Przyjeżdżali na skraj wsi i wędrowali piechotą od domu do domu, bo nie wypadało zajeżdżać autem.

Teraz organiści kupują opłatki w żeńskich klasztorach i wyspecjalizowanych firmach.

Opłatek powstaje z mąki i wody, a urządzenia do wypieku przypominają gofrownice.

– Mąkę przywożą nam z młyna w Pabianicach, nie może być zbyt mocno rozdrobiona, bo musi mieć gluten, który jest spoiwem ciasta – opowiada s. Józefa Dzikoń z klasztoru w Rudzie Pabianickiej. – Po wymieszaniu ma konsystencję ciasta na naleśniki. W trakcie zmiany obsługujemy po trzy matryce, wyrabiając w trzy, cztery godziny wiaderko ciasta. Po wyjęciu z matrycy siostry czekają, aż wystygnie, a potem wycinają opłatki nożyczkami.

Opłatki wyrabiane w Rudzie trafiają do szkół, domów opieki, Caritasu, szpitali, na przedświąteczne spotkania w zakładach pracy. – Prowadzimy zarejestrowaną działalność gospodarczą, na żądanie wypisujemy faktury – mówi siostra Józefa. – Jesteśmy zakonem kontemplacyjnym, utrzymujemy się m.in. ze sprzedaży opłatków.

Reklama
Reklama

Bernardynki wypiekają także kolorowe opłatki (używają jadalnych farb) przeznaczone dla zwierząt. Zamówień na nie jest jednak coraz mniej, bo i zwierząt w wiejskich zagrodach ubywa.

– W moim domu ojciec dawał opłatki zwierzętom, żółte symbolizujące masło – krowom, a czerwone świadczące o narowistości – koniom – wspomina bp Orszulik, który wychował się w Baranowicach na Śląsku.

Plucińska dodaje, że symbolika opłatków zależała od regionu. Podobnie pora, kiedy gospodarze przychodzili do obory, ale zwykle po wigilijnej kolacji. Opis tego zwyczaju można znaleźć w „Chłopach” Władysława Reymonta: „Jagna połamała opłatek na pięć części i przychylając się nad każdą krową, czyniła krzyż święty między rogami, a wtykała po kawałku w gębulę, na szerokie, ostre ozory”.

Jednym z potentatów na polskim rynku opłatków jest spółka Christ z Czarnochowic koło Wieliczki.

– Od sierpnia do parafii w całym kraju trafiło z firmy 15 tys. kop, czyli zestawów różnej wielkości opłatków pakowanych po 60 sztuk – mówi Alicja Zięba ze spółki Christ. – W pierwszym półroczu pieczemy opłatki na eksport do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Anglii i Włoch. Rozprowadzane są przez naszych przedstawicieli handlowych.

Reklama
Reklama

Zięba ocenia, że konkurencja na tym rynku jest olbrzymia, bowiem opłatki wypiekane są przez firmy, klasztory, a w końcu roku także piekarnie, a nawet domowym sposobem.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.goss@rp.pl

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Kraj
Miejscy wolontariusze bez ubezpieczeń? Warszawa odmawia wsparcia
Kraj
Cheerleading – nowe studia na AWF. Jak zostać instruktorem sportu w Warszawie?
Reklama
Reklama