Z nieoficjalnych informacji "Rz" wynika, że od kilku tygodni ludzie związani z lewicą w radzie nadzorczej i zarządzie TVP próbowali skłonić do dymisji obecnego prezesa telewizji publicznej Romualda Orła i jego zastępcę Przemysława Tejkowskiego (wybranych z rekomendacji PiS). W zeszłym tygodniu niewiele brakowało, by ten scenariusz został zrealizowany: Orzeł mówił nawet swoim współpracownikom, że odchodzi, jednak ostatecznie dymisji na piśmie nie złożył.
Tymczasem jutro odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rady nadzorczej TVP, o które wnioskowała Małgorzata Wiśnickia-Hińcza (w radzie z rekomendacji SLD). Na posiedzeniu może dojść do zawieszenia Orła i jego zastępcy. W dziewięcioosobowej radzie nadzorczej ludzie PiS mają cztery głosy. SLD ma trzy, ale liczy na wsparcie członka wytypowanego przez Samoobronę i głos delegata ministra skarbu.
Skąd ten pośpiech w "depisizacji" TVP? Nowelizacja ustawy medialnej mówi, że do wybrania nowych rad nadzorczych mediami publicznymi kierują obecne zarządy. Czyli ten, kto będzie "obecnym zarządem" 4 września, będzie władał TVP. Jeśli zamach się nie uda, SLD i tak utrzyma obecny stan posiadania. I nie będzie miało żadnego powodu, by zamieniać w TVP słaby PiS na silną PO.
Z informacji "Rz" wynika, że lewica przedstawiła PiS diabelską alternatywę: albo pisowcy z zarządu odejdą sami, i wtedy być może oszczędzi się część ich ludzi, albo zostaną zawieszeni, i lewica przejmie całą TVP. Na jak długo? Dobre pytanie.
– Ustawa nie określa terminu wyboru nowych władz TVP. Chcemy to zrobić jak najszybciej – mówi "Rz" prezes KRRiT Jan Dworak. Ale co, jeśli lewica zablokuje ten proces i będzie samodzielnie rządzić TVP, którą może jutro przejąć? Niestety, nic nie da się zrobić aż do... połowy 2011 r., kiedy to prezydent, Sejm i Senat mogliby odrzucić sprawozdanie KRRiT za rok 2010 i wybrać jej nowych członków.
Politycy PO liczą na to, że lewica jednak dotrzyma słowa i najpóźniej w październiku pomoże w wyborach nowych władz TVP i PR. Czy się nie przeliczą? W SLD nikt nie zapomniał, jak dwukrotnie Platforma oszukała Sojusz przy poprzednich próbach uchwalenia ustawy medialnej. Dziś ma okazję do rewanżu. No i wybory samorządowe za pasem – dlaczego SLD miałoby się pozbywać tak potężnych kanałów propagandowych jak media publiczne?