Czy urzędujący prezydenci mają przewagę w kampanii

Włodarze miast nie zamierzają brać urlopów na czas agitacji przed listopadowymi wyborami samorządowymi. Mówią, że teraz mają najwięcej do zrobienia

Aktualizacja: 12.10.2010 04:14 Publikacja: 11.10.2010 21:06

Czy urzędujący prezydenci mają przewagę w kampanii

Foto: ROL

– Nie ma na to czasu – mówi prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Zasłania się projektem budżetu, który do połowy listopada musi przedłożyć radzie miasta. Zapewnia, że będzie się starał oddzielić urzędowanie od kampanii.

– Idąc na urlop, uwolniłby się od podejrzeń wykorzystywania publicznych pieniędzy na potrzeby własnej kampanii – zaznacza lewicowy konkurent Jacek Bachalski. – Ale to sprawa jego sumienia.

Rywale zarzucają urzędującym prezydentom miast, że organizują konferencję za konferencją, przecinają wstęgi, oddają drogi, mosty, parkingi, stadiony, by właśnie teraz pokazywać się jak najczęściej i zjednać sobie wyborców. Mają do dyspozycji biura prasowe i wydawane za miejskie pieniądze gazety, których szpalty pełne są wyliczanek ich osiągnięć. Konkurencyjne ugrupowania i komitety domagają się równej rywalizacji – by na czas kampanii wzięli urlopy i nie prowadzili jej za publiczne pieniądze.

– Brakuje przepisów regulujących te kwestie – podkreśla Adam Sawicki z programu "Przeciw korupcji" Fundacji Batorego. Jego zdaniem dobrze by było, gdyby urzędujący kandydaci przynajmniej na ostatnie dwa tygodnie kampanii poszli na urlop. I zaznacza, że sprzeczne z przepisami o finansowaniu kampanii wyborczej jest wykorzystywanie przez samorządowców na potrzeby agitacji służbowych samochodów, telefonów czy podwładnych.

– Oczekiwanie od urzędującego prezydenta, że osieroci miasto na kilka tygodni, to populizm – uważa Tomasz Andryszczyk, p.o. rzecznika prezydent Warszawy. To odpowiedź na apel konkurentki Hanny Gronkiewicz-Waltz. Radna Katarzyna Munio, która rok temu opuściła szeregi PO, przypomniała prezydent stolicy, że cztery lata temu przedstawiciele jej sztabu wzywali kandydata PiS Kazimierza Marcinkiewicza, by w okresie kampanii zrezygnował z pracy w ratuszu. "Nikt przytomny nie uwierzy w obłudne zapewnienia, że kampanię prezydencką można prowadzić po godzinach" – mówił Jacek Kozłowski, szef sztabu wyborczego Gronkiewicz-Waltz, dziś wojewoda mazowiecki.

– Rozumiem, że piskorczycy (zwolennicy Pawła Piskorskiego – red.), którzy wspierają Katarzynę Munio, marzą, by np. w sytuacji kryzysowej prezydent miała wolne – odpowiada rzecznik pani prezydent. Jej partyjny kolega poseł Michał Jaros, szef kampanii samorządowej PO we Wrocławiu: – Tłumaczenie, że właśnie teraz trzeba dopilnować bieżących spraw, świadczy tylko o tym, że kandydat nie potrafił odpowiednio zorganizować pracy w urzędzie.

To słowa skierowane do prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Jaros krytykuje Dutkiewicza, że nie wychodzi z konferencji prasowych, na których chwali się osiągnięciami i planami na przyszłość.

Jarosław Krauze, szef sztabu wyborczego Dutkiewicza, zżyma się na takie uwagi. Zauważa, że opozycja nie podnosi lamentu, gdy marszałek Dolnego Śląska z PO dzień w dzień organizuje spotkania, a w mediach na okrągło puszczane są reklamówki – ile to dzięki jego zaangażowaniu udało się pozyskać środków unijnych.

Przed wyborami urlopu nie planuje także prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, podobnie jak jego konkurent z PO, wojewoda małopolski Stanisław Kracik. – By było uczciwie, to wszyscy idą na urlopy albo nikt – zaznacza Kracik. Po godzinach pracy z wyborcami zamierzają się też spotykać m.in. prezydenci Gdańska Paweł Adamowicz (PO), Sopotu Jacek Karnowski, Przemyśla Robert Choma, Tarnobrzega Jan Dziubiński (PiS), Bydgoszczy Konstanty Dombrowicz. Na urlop nie wybiera się też prezydent Katowic Piotr Uszok, choć jego rywal Arkadiusz Godlewski z PO zrezygnował ze stanowiska wiceprezydenta miasta.

Inną strategię zaplanował prezydent Krosna Piotr Przytocki (popierany przez PO), który kandyduje na trzecią kadencję. Jak zapowiada jego rzeczniczka Joanna Sowa, będzie brał urlop w dniach, na które zaplanuje działania kampanijne.

Również prezydent Chełma Agata Fisz (SLD) zapowiada, że w najgorętszym okresie kampanii weźmie rozbrat z urzędem. Kilka dni urlopu już wykorzystała na rejestrację komitetu, by, jak mówi, nie narażać się na zarzut zaniedbywania obowiązków prezydenta. Jej zdaniem kampanie urzędujących prezydentów przebiegają inaczej: – Musimy się przede wszystkim poddać ocenie mieszkańców, którzy rozliczą nas z czteroletnich dokonań.

– Normalnie pracujemy, kampanii nie robimy, żadnych cudów na kiju – mówi o kampanii prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza jego rzecznik Marek Jarzębowski. – Nachalność w okresie przedwyborczym przynosi odwrotny skutek. Cudów na kiju nie będzie, ale Frankiewicz się promuje. Tyle że wykłada własne pieniądze. Sam zapłacił za wynajem sali na Politechnice Śląskiej, gdzie podsumował swoją kadencję (fakturę ujawnił na Facebooku), oraz za wydanie biografii "Nie boję się problemów, boję się głupoty". Ostro krytykuje w niej m.in. PO, z którą był związany.

W kampanii prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca (wspierany przez SLD) także ma nie być fajerwerków. – Bez billboardów, trochę plakatów i ulotek – mówi Konrad Fijołek, szef sztabu. – Może weźmie jeden dzień urlopu, by nagrać spoty reklamowe na potrzeby bezpłatnej reklamy w mediach publicznych.

Zdaniem opozycji to bajki. – On non stop prowadzi kampanię – mówią w sztabie kandydata PiS Jerzego Cyprysia. Zarzucają Ferencowi, że pracownicy urzędu roznosili ulotki sławiące jego dokonania. – To było kilka tygodni temu, chcieliśmy dotrzeć do mieszkańców z informacją, że Rzeszów dobrze wypadł w rankingach – tłumaczy Fijołek.

– Jeśli urzędujący prezydent czy burmistrz myśli, że w kampanii "podciągnie wizerunek", to się grubo myli – ocenia Edward Maniura (PO), burmistrz Lublińca na Śląsku. Podkreśla, że kampanię zaczyna się dzień po wygranych wyborach. I chwali się, że z 32 obietnic nie spełnił tylko dwóch. – I to nie z mojej winy – zaznacza.

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/10/12/kampania-najlepsza-na-urzedzie/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

– Nie ma na to czasu – mówi prezydent Poznania Ryszard Grobelny. Zasłania się projektem budżetu, który do połowy listopada musi przedłożyć radzie miasta. Zapewnia, że będzie się starał oddzielić urzędowanie od kampanii.

– Idąc na urlop, uwolniłby się od podejrzeń wykorzystywania publicznych pieniędzy na potrzeby własnej kampanii – zaznacza lewicowy konkurent Jacek Bachalski. – Ale to sprawa jego sumienia.

Pozostało 93% artykułu
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?