Reklama

Dróg nie budujemy. Z dala od polityki

Andrzej Kublik w „Gazecie Wyborczej” przypomina jakie obietnice składał rząd w sprawie budowy dróg.

Publikacja: 28.12.2010 09:47

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

„Dzięki uproszczeniu i uporządkowaniu przepisów rząd PO-PSL jest liderem w liczbie podpisanych umów na budowę dróg i autostrad (…) Jeszcze w styczniu odpowiedzialny za budowę dróg wiceminister infrastruktury Radosław Stępień zapowiadał: - Do 2012 roku powstanie szkielet polskiego systemu komunikacyjnego składający się z autostrad A1, A2 i A4, który do 2015 r. będzie liczył około 1800 km autostrad i około 2000 km dróg ekspresowych”.

Autor przypomina, że od tych zapowiedzi nie minął rok, a plany bardzo ograniczono. Trzy tygodnie temu Ministerstwo Infrastruktury ogłosiło, że do końca 2013 r. powstanie ok. 1,5 tys. km autostrad i około 1,3 tys. km dróg ekspresowych - mniej, niż obiecywano – przypomina Kublik.

Ale, jak się okazuje, jest jeszcze gorzej. „Najbardziej bulwersują zapowiedzi Ministerstwa Infrastruktury o możliwości anulowania dziesiątków zaawansowanych przetargów na budowę nowych dróg. (…) Pod topór mogą pójść trwające ponad rok przetargi na budowę ekspresowej siedemnastki z Kurowa do Lublina oraz równie długo trwające przetargi na ekspresową siódemkę na Pomorzu i od Radomia do Skarżyska-Kamiennej (tu na przełomie września i października już otwarto oferty wykonawców). Zagrożone są też zaawansowane przetargi w Wielkopolsce i w Lubuskiem” – pisze Andrzej Kublik. „Nic dziwnego, że wrze w samorządach, które z dnia na dzień dowiedziały się, że budowa oczekiwanych dróg może zostać zatrzymana wtedy, gdy wydawało się, że wreszcie ruszy. I dziwi, dlaczego rząd dopiero po wyborach samorządowych uznał, że może zabraknąć pieniędzy na te inwestycje - które przecież nie są finansowane z budżetu” – czytamy w „Wyborczej”.

Oczywiście to zupełny przypadek, że rząd ogłosił te decyzje po wyborach samorządowych. Nie ma na to pewno żadnego związku z kampanią Platformy Obywatelskiej, tysiącami billboardów (dez)informujących o tym, jak to buduje różne rzeczy „z dala od polityki”. Po pierwsze - nie z dala od polityki. Po drugie – jednak nie buduje.

Niezbyt miły dla rządu komentarza w „Dzienniku Gazecie Prawnej” opublikował Bartosz Marczuk. „Na luty rząd zaplanował prawdziwą ofensywę przeciw starszym osobom. W ustawie o zwolnieniach w urzędach bez ogródek zapisał, że jako pierwsi mają tracić etaty. Nieważne, jak pracujesz, jak jesteś twórczy i ile masz energii. Starsza osoba musi odejść. I to wbrew wyrokom Sądu Najwyższego, który zakazuje zwalniania za wiek. Na koniec, we wrześniu, ci, którzy łączą już emeryturę i pracę, stracą świadczenie, jeśli wcześniej nie odejdą z firmy. Jaki będzie tego efekt? Zostaną na emeryturze, a pracować będą w szarej strefie. Albo, co gorsza, w ogóle nie będą. To, że wzrosną wydatki na świadczenia socjalne, że z rynku pracy odejdą twórcze osoby, to głupota. Do tego przywykliśmy. Nieludzkie jest jednak, że ludziom, którzy oddają się z zapałem pracy i wolą być potrzebni, niż siedzieć na kanapie, mówimy – was już nikt nie potrzebuje” – czytamy w „DGP”.

Reklama
Reklama

Warto przypomnieć, że to ten sam rząd, który tyle mówi o aktywizacji osób powyżej pięćdziesiątego roku życia. Kolejny minus dla rządu. Tym razem pięćdziesiąt minus.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Są wyniki rekrytacji na SGGW. Uczelnia będzie walczyć z rezygnacjami ze studiów
Patronat Rzeczpospolitej
Dni Konia Arabskiego 2025 – pasja, tradycja i przyszłość
Kraj
Przełom w leczeniu raka piersi u seniorek. Warszawa z pierwszym w Polsce Pododdziałem Onkologii Geriatrycznej
Kraj
Alarm na drogach. Tyle osób zginęło w wypadkach od początku wakacji w Warszawie i Polsce
Reklama
Reklama