Strefa waluty euro przetrwa? Czy wariant jej rozpadu jest w ogóle w Unii brany pod uwagę?

O tym się w Unii mówi, czasem poważnie. Ale w mojej ocenie to niemożliwe. Koszty przewyższałyby ewentualne korzyści. Taniej jest więc ratować kraje mające problemy, niż postawić pod znakiem zapytania cały projekt. Problem w tym, że nikt do końca nie wie, jaka jest głębokość kryzysu zadłużenia, kto ma jeszcze i na ile poważne problemy. Zresztą to proces płynny. Na pewno wielkie korzyści odnoszą z euro Niemcy, bo dzięki temu mogą tak dużo eksportować, co jest lokomotywą ich gospodarki. Gdyby nie było euro, niemiecka marka byłaby w tej chwili tak nadwartościowa, że inne kraje musiałyby zmniejszyć import z Niemiec.

Jako jeden z niewielu polskich polityków potrafi pan rozsądnie, a jednocześnie uczciwie i twardo mówić o polskim interesie narodowym w Unii  Europejskiej. Nie udaje pan, że ta wspólnota jest projektem skończonym i altruistycznym. To ważne. Jednocześnie jednak, gdy Polska rozpoczyna przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, to otwierające wystąpienie premiera Tuska nie zawiera śladu tej wizji, jest kompletnie oderwane od rzeczywistości. Dlaczego?

Ależ jest pan w błędzie. Byłem na sali, gdy przemawiał premier. Widziałem entuzjazm dla polskich tez, polskiego tonu. Z wyjątkiem głosów skrajnych wszyscy byli za takim podejściem. Donald Tusk jest w Europie szanowany i ceniony. To podejście nie jest oderwane od rzeczywistości, jest zarazem trafne i trafione.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl