– Nie nazwałbym tego modą. Ale coraz częściej ludzie uświadamiają sobie, że dalekie eskapady są dla każdego – przekonuje Maciej Sokołowski, który z żoną i dwuletnim synkiem podróżował m.in. po Omanie.
Wychodzi z założenia, że dziecko nie jest przeszkodą w poznawaniu nawet najbardziej egzotycznych zakątków świata. Wymyślił Spotkania Małych Podróżników Króliczek Wędrowniczek. Odbyły się w tym roku pierwszy raz w Lądku-Zdroju. W ramach imprezy zorganizowane zostały warsztaty dla rodziców chcących podróżować z dziećmi po całym globie. Jak zapewnia Sokołowski, takich śmiałków nie brakuje.
Przekazywanie pasji podróżowania
Według Sokołowskiego pojawienie się dziecka nie oznacza, że hobby podróżnicze trzeba zawiesić na kołku na najbliższe 15 lat. – Dziecko nie ma być obok nas, tylko z nami. Zabierając syna na daleką wyprawę, wpajamy mu naszą pasję – podkreśla.
Przytakuje mu Ilona Sokołowska z portalu dla rodziców maluchy.pl: – Pasja to coś, co warto przekazać dzieciom. Także miłość do podróżowania.
Beata i Błażej Kotełkowie z sześcioletnim Bernardem i dziesięcioletnią Bereniką w kwietniu 2009 r. wyruszyli na roczną wyprawę dookoła świata (przebieg eskapady relacjonowali w blogu hoparoundtheglobe.com). W 357 dni przejechali 102 tys. km. – To była jedna z lepszych decyzji w naszym życiu – nie ma wątpliwości Beata Kotełko. Wspomina ona zwłaszcza Nową Zelandię i Honduras. – Ale w każdym kraju, w którym byliśmy, było tyle miejsc wartych zobaczenia, że chciałoby się tam zostać dłużej.