19-letni Majchrzak został zabity 11 maja 1982 roku. Do tragedii doszło w centrum Poznania. Zaczęło się od przepychanki pod jedną z miejscowych restauracji. Grupka osób usiłowała się dostać do środka, portier nie chciał na to pozwolić, wreszcie zadzwonił na milicję. Na miejsce przyjechał oddział ZOMO. W tym czasie wracający od kolegi Majchrzak, przechodził obok restauracji. Niedługo potem chłopak leżał nieprzytomny na chodniku. Zmarł kilka dni później w szpitalu. Jego rodzice nie mają wątpliwości - Piotr zginął od uderzenia pałką. Według nich zomowców mógł zdenerwować opornik wpięty w jego sweter.
IPN uznał Majchrzaka za ofiarę stanu wojennego. W miejscu śmierci chłopaka stanął obelisk upamiętniający tragedię. Sprawcy jednak do dziś nie zostali ukarani.
Kilka lat temu rodzice Piotra wystąpili do sądu o odszkodowanie. Żądali miliona złotych. Dwukrotnie jednak przegrywali. Za każdym razem słyszeli to samo - nie ma dowodów, które dostatecznie mocno zaświadczałyby o tym, że chłopaka zabiło właśnie ZOMO. Dziś Sąd Apelacyjny podtrzymał ostatni wyrok. - Jesteśmy bardzo rozczarowani. Ale wniesiemy kasację do Sądu Najwyższego. Należy walczyć do końca - zapowiada Aleksandra Graf, adwokat reprezentująca rodziców Majchrzaka.