Śledczy z Poznania nie znaleźli dowodów na złamanie prawa przez ich kolegów z warszawskiej prokuratury apelacyjnej – dowiedział się portal tvp.info.
- Nie stwierdziliśmy, aby w działaniu prokuratorów z Warszawy doszło do złamania prawa. W czerwcu sąd nakazał nam uzupełnienie materiałów i po dodatkowym przesłuchaniu świadka wskazanego przez sąd, nie zmieniliśmy swojego stanowiska. Przesłuchanie to nie wniosło niczego nowego do sprawy, więc podjęliśmy decyzję o umorzeniu śledztwa – mówi portalowi tvp.info prok. Paweł Gryziecki, naczelnik wydziału śledczego poznańskiej prokuratury okręgowej.
Decyzja prokuratury oznacza, że teraz Cezaremu Gmyzowi, Bogdanowi Rymanowskiemu i Romanowi Giertychowi pozostaje tylko skierowanie prywatnego akty oskarżenia przeciwko warszawskim prokuratorom, którzy zajmowali się sprawą Wojciecha Sumlińskiego.
Afera z podsłuchiwaniem dziennikarzy i Romana Giertycha wybuchła jesienią 2009 r. „Rzeczpospolita" podała, że warszawska prokuratura apelacyjna udostępniła pełnomocnikowi wiceszefa ABW Jacka Mąki stenogramy podsłuchów telefonu Wojciecha Sumlińskiego. Tego ostatniego służby specjalne podsłuchiwały w związku z podejrzeniem go o płatną protekcję przy weryfikacji oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. W stenogramach znalazły się m.in. rozmowy dziennikarza „Rzeczpospolitej" Cezarego Gmyza z Bogdanem Rymanowskim z TVN, prowadzone z aparatu Sumlińskiego.
Pełnomocnik Jacka Mąki, chciał wykorzystać te zapisy w procesie cywilnym, jaki wiceszef ABW wytoczył „Rzeczpospolitej". Wywołało to dyskusję o wykorzystaniu informacji zdobytych przez służby w czasie podsłuchów w procesach cywilnych. Pojawiło się też pytanie, czy stenogramy niewiążące się z zarzutami wobec Sumlińskiego nie powinny być zniszczone. Warszawscy śledczy ripostowali, że mieli prawo zachować dowody z nagrań, ponieważ „obrazowały planowaną przez podejrzanego próbę samobójczą", przez co miały znaczenie dla planowanego postępowania karnego.