Politycy PiS, Solidarnej Polski i SLD nie zostawiają suchej nitki na rządzie Donalda Tuska z powodu nieudolnych negocjacji międzyrządowej umowy dotyczącej funkcjonowania eurogrupy. Opozycja uważa, że trzecia już wersja projektu umowy, którą ujawniono w środę w Brukseli, dowodzi, że nie tylko ostatni szczyt UE, ale i polska prezydencja zakończyły się fiaskiem.
Polskiej prezydencji bronił szef MSZ Radosław Sikorski. Podczas sejmowego podsumowania naszego przewodnictwa przekonywał, że był to czas umocnienia naszej pozycji we Wspólnocie. - Umocniliśmy pozycję Polski nie tylko w UE, ale w ogóle na arenie międzynarodowej, daliśmy dowód swojej europejskości, poczucia odpowiedzialności za interes całej UE - mówił Sikorski i podkreślał, że załatwiliśmy kilka istotnych dla Polski spraw.
Według Sikorskiego w czasie prezydencji mieliśmy też wpływ na kierunek debaty i decyzji w Unii.
Zupełnie inaczej widzi to opozycja. - O tym, jaki rzeczywiście mieliśmy wpływ, najlepiej świadczy projekt umowy międzyrządowej, który ma zostać przyjęty 30 stycznia - mówi "Rz" były wiceszef MSZ Krzysztof Szczerski (PiS). - Premier zapowiadał, że będziemy siedzieli przy unijnym stole. Współdecydowali o kluczowych sprawach. W trzeciej już wersji projektu czytamy, że Polska nie będzie miała nawet roli obserwatora podczas szczytów strefy euro, gdzie będą zapadać najważniejsze decyzje.
Dlatego PiS apeluje do rządu, by nie przyłączał się do paktu fiskalnego w takim kształcie, jaki on zaczyna przybierać.