Szczęśliwe kobiety zarażają siłą

Schematy przedstawiające nas jako osoby pragnące korporacyjnych sukcesów nie są prawdziwe. Wbrew pozorom wciąż cenimy macierzyństwo i chcemy świadomie korzystać z pełni kobiecości

Publikacja: 26.05.2012 01:01

Mira Jankowska podczas zajęć w swojej Mistrzowskiej Akademii Miłości – jak przekonuje – spotyka wiel

Mira Jankowska podczas zajęć w swojej Mistrzowskiej Akademii Miłości – jak przekonuje – spotyka wiele osób tęskniących za kobiecością spełnioną

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Jeszcze niedawno na jej koncertach bawiły się rzesze fanów, a „Zakręconą" nuciła cała Polska. Reni Jusis, ikona muzyki klubowej, królowa parkietów, zdobywczyni kilku Fryderyków, dziś jest szczęśliwą żoną wokalisty Tomka Makowieckiego i spełnioną mamą: dwuletniego Teosia i urodzonej przed miesiącem Gai. Promienna i spokojna kobieta sukcesu nie boi się mówić, że to właśnie ta przestrzeń życia daje jej największą satysfakcję.

– Wmawia się nam, że tylko kobiety spełnione zawodowo mogą być szczęśliwe, a ja uważam, że mama to też przepiękny zawód. Odkąd go odkryłam, zaczął poważnie konkurować z muzyką. Irytuje mnie, gdy ktoś pyta, dlaczego wybrałam chwilowo dom zamiast kariery. To tak jak pytanie kobiety, czy nie przeszkadza jej to, że jest kobietą. Postrzegam siebie teraz nie tylko jako kobietę, ale też jako matkę. Jestem z tego niezwykle dumna i czerpię z tego ogromną radość – mówi Reni, zapewniając, że decyzja o powrocie do pracy nie nastąpi szybko.

– Pracowałam 12 lat, żeby móc teraz poświęcić czas dzieciom, choć wcale nie uważam, że mój przykład jest wzorem. Przyznaję, że macierzyństwo wydarzyło się w moim życiu dużo za późno, ale cieszę się, że w ogóle jest. To takie przekleństwo dzisiejszych czasów – tak bardzo skupiamy się na życiu zawodowym, że później, w wieku 30–40 lat, staramy się o dzieci z różnym skutkiem – dodaje.

Zakręcona Reni

Kilka lat temu Reni należała do grona pierwszych artystek odważnie manifestujących swoje poparcie dla antykoncepcji.

– Byłam wtedy dziewczyną, która skupiała się głównie na życiu zawodowym, i nie miałam absolutnie żadnej świadomości związanej z macierzyństwem. Wydaje mi się, że ta osoba, którą byłam 5–10 lat temu, jest dzisiaj kimś zupełnie innym i nawet nie wiem, czy znalazłabym z tamtą sobą wspólny język. Jeśli ktoś jest pochłonięty karierą, trudno go przekonać do macierzyństwa. Musi się wydarzyć coś, co sprawi, że spojrzy na życie z innej perspektywy i sam zapragnie zmian. Każdy z nas się zmienia i o to właśnie chodzi w życiu, żeby się rozwijać. Ja traktuję macierzyństwo jako okazję do rozwoju osobistego i absolutnie nie postrzegam go w kategoriach powinności, która mnie zubaża czy odbiera mi wolność – podkreśla.

Za „Zakręconą" Reni kilka lat temu szły w ogień tysiące młodych, olśnionych nią dziewczyn. Dziś jest podobnie, choć zmienił się nieco obszar, którym dzieli się już nie tylko z muzycznymi fanami. Dwa lata temu, wraz z przyjściem na świat Teofila, oddała się zgłębianiu tajników świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa. Zafascynowana podpowiedziami lekarzy i ekspertów postanowiła wrócić do wypartej dziś przez komercję tradycyjnej pielęgnacji dziecka. Karmi piersią, używa wielorazowych pieluch, gotuje w domu, nie dając się skusić gotowym daniom w słoiczkach, a zdobytą wiedzą i nowymi odkryciami dzieli się z innymi rodzicami na swoim portalu www.ekomama.pl. Razem z Magdą Targosz napisała też „Poradnik dla zielonych rodziców", przedstawiający setki pomysłów na rodzicielstwo bliskie naturze. Powtarza, że ekorodzicielstwo to nic innego jak powrót do korzeni, próba przywrócenia sprawdzonych sposobów naszych babć. – Im bardziej wsiąkam w macierzyństwo, tym bardziej jestem nim zafascynowana i wydaje mi się, że to jest moim powołaniem. W żaden sposób nie mogę powiedzieć, że rezygnuję ze swojego życia zawodowego. To, co robię teraz, jest równie trudne, równie pasjonujące i inspirujące. Przez ostatnie trzy lata nauczyłam się więcej niż przez całą wcześniejszą dekadę – wyznaje Reni.

– Wbrew temu, co się mówi, sądzę, że powoli rośnie pokolenie kobiet, które już w wieku 20 lat będą chciały mieć dzieci bez obaw, że to im przeszkodzi w karierze. Za pośrednictwem portalu pisze do mnie bardzo wiele dziewczyn, które jeszcze mamami nie są, ale już wiedzą, że chcą taką drogę obrać. Widzę, że mamy ogromne pole do popisu w naszych kontaktach z nastolatkami, które mogą intuicyjnie połknąć tego bakcyla. Żałuję, że z dziewczętami nie mówi się o macierzyństwie w szkole. Jeśli już zaczynamy z nimi rozmawiać, skupiamy się głównie na dojrzewaniu i seksualności – zauważa Reni, podkreślając, że macierzyństwo coraz częściej przedstawiane jest jako trudne i bolesne wyzwanie. – Straszy się nas, że poród to traumatyczne przeżycie. Ja jednak wierzę, zwłaszcza po ostatnim swoim porodzie, który był bardzo łagodny, szybki, naturalny i bez znieczulenia, że kobiety są stworzone do rodzenia, że to nic nadzwyczajnego, wystarczy mieć pozytywne podejście i nie dać się tej fali strachu – zapewnia podwójna ekomama.

Nie-bajka o adopcji

Agnieszka Porzezińska, dziennikarka telewizyjna i radiowa, producentka TV, a także żona dziennikarza Rafała Porzezińskiego i aktywna mama trzech córek, twierdzi, że gdyby kobiety miały odpowiednie warunki i nie były przynaglane czynnikami ekonomicznymi, częściej decydowałyby się na pozostanie w domu. Miałyby przy tym poczucie, że dzięki takiemu wyborowi więcej zyskują, niż tracą. – Świat uparcie wmawia nam, że powinnyśmy więcej, a tak naprawdę w głębi duszy kobiety nie mają na to ochoty. Pierwsze trzy lata spędzone z dzieckiem bardzo wiele dają obu stronom. Świadomość, że dziecko jest bezpieczne, że nie musi być odrywane od mamy na siłę, jest dla kobiety bardzo uspokajająca. Myślę, że nawet jeśli kobieta idzie do biura miesiąc po urodzeniu dziecka, musi przeżywać ogromny stres, nie mogąc się całkowicie oderwać od myśli o dziecku – mówi, podkreślając, że choć sama należy do kobiet aktywnych, pierwsze lata swoich córek w większości spędziła z nimi.

Dziś, gdy bliźniaczki Marysia i Tosia chodzą do szkoły, a Helenka do przedszkola, więcej czasu poświęca pracy. Jako jedna z kobiet, dla których macierzyństwo stało się furtką do odkrycia nowych przestrzeni, postanowiła pójść z nimi dalej. Na warszawskim Ursynowie otworzyła kluboksięgarnię Słowo-Daje – urokliwy, barwny zakątek dla rodziców z dziećmi.

– Gdy spacerowałam z Helenką zimą po osiedlu, odkryłam, że zupełnie nie ma miejsc, w których matki z dziećmi mogłyby się ogrzać, napić herbaty czy spotkać z koleżankami. Spowolnienie zawodowe na macierzyńskim zaczęło mi ciążyć, więc połączyłam przyjemne z pożytecznym – mówi z uśmiechem. Dziś Słowo-Daje to już poważne przedsięwzięcie. Oprócz sklepu ze starannie dobranymi książkami i zabawkami są zajęcia muzyczne dla maluchów, warsztaty ceramiczne z opowiadaniem bajek i spotkania ze znanymi ludźmi. Są też gabinet logopedyczny, psycholog dziecięcy, mediator rodzinny i warsztaty dla rodziców.

Doświadczenia macierzyńskie Agnieszki Porzezińskiej mają jeszcze jeden niezwykły aspekt, który opisała w książce „Skąd się biorą rodzice. Nie-bajka o adopcji". – Adopcja to nie jest trudne wyzwanie, ona wynika z ogromnego pragnienia. Mieliśmy potrzebę kochania i o to kochanie zawalczyliśmy – stwierdza. – Nie traktuję adopcji jako zastępczej wersji przyjścia dziecka do naszej rodziny. To wersja pełnowartościowa, inny rodzaj wypełnienia powołania – podkreśla. Adoptowane córki mają dziś osiem lat i znają swoją historię.

– Jesteśmy zwolennikami pełnej jawności i z perspektywy czasu widzimy, że to się sprawdza. Na różnym etapie ich rozwoju od trzech do ośmiu lat dziewczynki zadawały pytania, a my na nie odpowiadaliśmy. Trzecia córka jest dzieckiem biologicznym, więc gdy byłam w ciąży czy karmiłam piersią, pytania o ich początki pojawiały się w sposób bardzo naturalny. Gdybym wtedy skłamała, musiałabym kłamać całe życie – mówi, zaznaczając, że dzieci pytają zwykle o to, co są w stanie przyjąć. – To nie są pytania dla nich zbyt trudne i odpowiedzi też nie muszą takie być. Można ich historię przedstawiać bardzo delikatnie, a jednocześnie naturalnie i prosto. „ – Czy mnie też nosiłaś w brzuchu? – Nie, nie nosiłam, bo byłam wtedy chora i nie wiadomo było, czy w ogóle będę mogła nosić w brzuchu dzidziusia. – A czy nasza mama, która nas urodziła nie żyje? – Nie wiem, nie mamy z nią kontaktu". – To ich prawdziwe pytania i bardzo naturalne, prawdziwe odpowiedzi – wyjaśnia, wskazując na niezwykły skutek takiego stawiania sprawy.

– Ostatnio dziewczynki powiedziały, że chciałyby mieć brata: „Może być też adoptowany, wszystko nam jedno". Dla nich nie ma segregacji, który sposób pojawienia się w rodzinie jest lepszy. Są obie opcje – uśmiecha się ze spokojem zrealizowanej i wciąż otwartej na nowe wyzwania kobiety. Burząc kolejny mit o rywalizacji świata kobiet i mężczyzn, podkreśla rolę męża w zmaganiu się z codziennością.

– Mam wyjątkowego męża, który pozwala mi być kobietą i daje dużo wolności. Nie walczymy ze sobą, szanujemy swoje przestrzenie, mamy swoje granice, swoje wolności, ale jesteśmy teamem. Sukcesy jednego są sukcesami drugiego – dodaje.

Szczęśliwe kobiety nie kawałkują w sobie świata na zawodowy i prywatny. Nie wstydzą się pełnienia domowych obowiązków i nie mają histerycznej potrzeby dowartościowywania siebie przez podejmowanie korporacyjnych wyzwań kosztem dzieci. Dzielą się swoim nowo odkrytym światem, inspirując innych do podejmowania nowych wyzwań.

Rozmowy o kobiecości i męskości

Mira Jankowska, radiowa dziennikarka i założycielka Mistrzowskiej Akademii Miłości, dostrzegła ten problem już kilka lat temu.

– Spotykam wiele kobiet i mężczyzn, którzy tęsknią za kobiecością spełnioną, świadomą siebie, piękną, apetyczną, atrakcyjną, za kobiecością, która jest szczęśliwa sama w sobie – mówi, przyznając, że wyjątkowo często wpadamy w pułapkę myślenia o swoim spełnieniu w sposób życzeniowy. – Na warsztatach z rozwijania kobiecości, które prowadzę, robię ćwiczenie polegające na dokończeniu zdania: „Będę szczęśliwa, jeśli...". Lecz co, jeśli się to nie stanie? Co jeśli nie schudnę czy nie wyjdę za mąż? Nie będzie szans na szczęście?

I okazuje się, że to szczęście nie jest na zewnątrz, ono jest w nas. Trzeba przemodelować myślenie, choć to proces i ciężka praca. Trzeba szukać fajnych miejsc w sobie, pasji, talentów, predyspozycji, wewnętrznego piękna, które może się też wyrażać na zewnątrz. To zaproszenie do dojrzewania ku pełnemu JA, a nie tylko do dorosłości, która i tak przyjdzie sama. Pytanie polega na tym, czy równolegle, obok rozwoju biologicznego, idziemy w rozwoju intelektualnym, emocjonalnym i duchowym. Nic nie zwalnia nas z myślenia i rozwoju. Jeśli się nie rozwijamy, ciągle jesteśmy pasażerami własnego życia, nie kierowcami – uśmiecha się, przyznając, że sama odbyła przed laty prawdziwą podróż w poszukiwaniu własnej kobiecości. Dziś dzieli się swoją przygodą smakowania życia z innymi poprzez audycje w Radiu PLUS, warszaty i widowiska „MAM".

Te ostatnie zaczęły się pięć lat temu od porannych audycji w Radiu Józef. Piątkowe rozmowy o kobiecości i męskości zrobiły ogromną furorę. Z listów i telefonów słuchaczy biła potężna potrzeba rozmawiania w lekkiej formie o sprawach ważnych, trudnych i intymnych. – Zaczęłam dostrzegać, że chora miłość jest problemem dla ludzi, że tęsknią za byciem kochanym i kochaniem kogoś. Po dwóch miesiącach istnienia audycji zrozumiałam, że muszę zrobić coś w realu, bo stworzyło się całe środowisko aktywnych słuchaczy – wspomina. Nie czekała długo. W lutym 2007 r. zorganizowała pierwsze spotkanie. Temat inauguracyjny brzmiał „Kobieta i Mężczyzna, czyli jak stworzyć udany związek". Sala pękała w szwach, przyszło ponad 300 osób – od licealistów po emerytów. W temat wprowadziła zebranych aktorska scenka przedstawiająca małżeński konflikt, którą potem uzupełniły komentarze i porady ekspertów: psychologów, mediatorów rodzinnych, doświadczonych małżonków. Tak powstała „Mistrzowska Akademia Miłości" („MAM"), obchodząca właśnie piąte urodziny. „MAM" to niecodzienne widowisko edukacyjne, rodzaj „talk-show dla wymagających". Osadzone na tematycznym trzonie „Kobieta i Mężczyzna" podejmuje zagadnienia związane z ludzkimi pragnieniami, tęsknotami, oczekiwaniami czy dążeniami. „Po co nam kryzysy", „Jak rozmawiamy", „Pani domu czy kura domowa", „Miłość, pieniądze, sukces" – to tylko kilka z ponad 50 przerobionych przez „MAM" tematów. Na widowiska przyjeżdżają ludzie z całej Polski, ale i z zagranicy. Mówią, że przyciąga ich prawda i zaraźliwa energia Miry, która rozpala w nich pragnienie przemiany życia. – Tak naprawdę „MAM" to budzik. On budzi do życia, do wzięcia się z nim za bary, do tego, żebyś nie narzekała, nie kwękała, ale poszukała szczęścia w sobie – mówi Mira, której trudno nie dać wiary w możliwość przemiany. – Jeżeli nie zaczniesz robić małych kroczków, nie ruszysz z miejsca – dodaje.

Mądre kobiety wsłuchane w głos własnej natury dobrze znają swoją rolę w świecie

Piękna, spełniona kobiecość zaraża siłą. Nie potrzebuje reaktywnych marszrut w wyimaginowanej walce o utraconą rzekomo przestrzeń. Mądre kobiety wsłuchane w głos własnej natury dobrze znają swoją rolę w świecie. W gruncie rzeczy to od nas zależy, jacy są mężczyźni. To kobiety przygotowują ich do wejścia w kolejne etapy życia jako matki, siostry, narzeczone, żony. Mamy tu dużo więcej do zrobienia niż na niejednym pochodzie. Warto pamiętać, że w głębi serca mężczyźni tęsknią za taką kobiecością, przy której mogą czuć się prawdziwie męscy.

Tekst z tygodnika Uważam Rze

Jeszcze niedawno na jej koncertach bawiły się rzesze fanów, a „Zakręconą" nuciła cała Polska. Reni Jusis, ikona muzyki klubowej, królowa parkietów, zdobywczyni kilku Fryderyków, dziś jest szczęśliwą żoną wokalisty Tomka Makowieckiego i spełnioną mamą: dwuletniego Teosia i urodzonej przed miesiącem Gai. Promienna i spokojna kobieta sukcesu nie boi się mówić, że to właśnie ta przestrzeń życia daje jej największą satysfakcję.

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił