– Byłam wtedy dziewczyną, która skupiała się głównie na życiu zawodowym, i nie miałam absolutnie żadnej świadomości związanej z macierzyństwem. Wydaje mi się, że ta osoba, którą byłam 5–10 lat temu, jest dzisiaj kimś zupełnie innym i nawet nie wiem, czy znalazłabym z tamtą sobą wspólny język. Jeśli ktoś jest pochłonięty karierą, trudno go przekonać do macierzyństwa. Musi się wydarzyć coś, co sprawi, że spojrzy na życie z innej perspektywy i sam zapragnie zmian. Każdy z nas się zmienia i o to właśnie chodzi w życiu, żeby się rozwijać. Ja traktuję macierzyństwo jako okazję do rozwoju osobistego i absolutnie nie postrzegam go w kategoriach powinności, która mnie zubaża czy odbiera mi wolność – podkreśla.
Za „Zakręconą" Reni kilka lat temu szły w ogień tysiące młodych, olśnionych nią dziewczyn. Dziś jest podobnie, choć zmienił się nieco obszar, którym dzieli się już nie tylko z muzycznymi fanami. Dwa lata temu, wraz z przyjściem na świat Teofila, oddała się zgłębianiu tajników świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa. Zafascynowana podpowiedziami lekarzy i ekspertów postanowiła wrócić do wypartej dziś przez komercję tradycyjnej pielęgnacji dziecka. Karmi piersią, używa wielorazowych pieluch, gotuje w domu, nie dając się skusić gotowym daniom w słoiczkach, a zdobytą wiedzą i nowymi odkryciami dzieli się z innymi rodzicami na swoim portalu www.ekomama.pl. Razem z Magdą Targosz napisała też „Poradnik dla zielonych rodziców", przedstawiający setki pomysłów na rodzicielstwo bliskie naturze. Powtarza, że ekorodzicielstwo to nic innego jak powrót do korzeni, próba przywrócenia sprawdzonych sposobów naszych babć. – Im bardziej wsiąkam w macierzyństwo, tym bardziej jestem nim zafascynowana i wydaje mi się, że to jest moim powołaniem. W żaden sposób nie mogę powiedzieć, że rezygnuję ze swojego życia zawodowego. To, co robię teraz, jest równie trudne, równie pasjonujące i inspirujące. Przez ostatnie trzy lata nauczyłam się więcej niż przez całą wcześniejszą dekadę – wyznaje Reni.
– Wbrew temu, co się mówi, sądzę, że powoli rośnie pokolenie kobiet, które już w wieku 20 lat będą chciały mieć dzieci bez obaw, że to im przeszkodzi w karierze. Za pośrednictwem portalu pisze do mnie bardzo wiele dziewczyn, które jeszcze mamami nie są, ale już wiedzą, że chcą taką drogę obrać. Widzę, że mamy ogromne pole do popisu w naszych kontaktach z nastolatkami, które mogą intuicyjnie połknąć tego bakcyla. Żałuję, że z dziewczętami nie mówi się o macierzyństwie w szkole. Jeśli już zaczynamy z nimi rozmawiać, skupiamy się głównie na dojrzewaniu i seksualności – zauważa Reni, podkreślając, że macierzyństwo coraz częściej przedstawiane jest jako trudne i bolesne wyzwanie. – Straszy się nas, że poród to traumatyczne przeżycie. Ja jednak wierzę, zwłaszcza po ostatnim swoim porodzie, który był bardzo łagodny, szybki, naturalny i bez znieczulenia, że kobiety są stworzone do rodzenia, że to nic nadzwyczajnego, wystarczy mieć pozytywne podejście i nie dać się tej fali strachu – zapewnia podwójna ekomama.
Nie-bajka o adopcji
Agnieszka Porzezińska, dziennikarka telewizyjna i radiowa, producentka TV, a także żona dziennikarza Rafała Porzezińskiego i aktywna mama trzech córek, twierdzi, że gdyby kobiety miały odpowiednie warunki i nie były przynaglane czynnikami ekonomicznymi, częściej decydowałyby się na pozostanie w domu. Miałyby przy tym poczucie, że dzięki takiemu wyborowi więcej zyskują, niż tracą. – Świat uparcie wmawia nam, że powinnyśmy więcej, a tak naprawdę w głębi duszy kobiety nie mają na to ochoty. Pierwsze trzy lata spędzone z dzieckiem bardzo wiele dają obu stronom. Świadomość, że dziecko jest bezpieczne, że nie musi być odrywane od mamy na siłę, jest dla kobiety bardzo uspokajająca. Myślę, że nawet jeśli kobieta idzie do biura miesiąc po urodzeniu dziecka, musi przeżywać ogromny stres, nie mogąc się całkowicie oderwać od myśli o dziecku – mówi, podkreślając, że choć sama należy do kobiet aktywnych, pierwsze lata swoich córek w większości spędziła z nimi.
Dziś, gdy bliźniaczki Marysia i Tosia chodzą do szkoły, a Helenka do przedszkola, więcej czasu poświęca pracy. Jako jedna z kobiet, dla których macierzyństwo stało się furtką do odkrycia nowych przestrzeni, postanowiła pójść z nimi dalej. Na warszawskim Ursynowie otworzyła kluboksięgarnię Słowo-Daje – urokliwy, barwny zakątek dla rodziców z dziećmi.
– Gdy spacerowałam z Helenką zimą po osiedlu, odkryłam, że zupełnie nie ma miejsc, w których matki z dziećmi mogłyby się ogrzać, napić herbaty czy spotkać z koleżankami. Spowolnienie zawodowe na macierzyńskim zaczęło mi ciążyć, więc połączyłam przyjemne z pożytecznym – mówi z uśmiechem. Dziś Słowo-Daje to już poważne przedsięwzięcie. Oprócz sklepu ze starannie dobranymi książkami i zabawkami są zajęcia muzyczne dla maluchów, warsztaty ceramiczne z opowiadaniem bajek i spotkania ze znanymi ludźmi. Są też gabinet logopedyczny, psycholog dziecięcy, mediator rodzinny i warsztaty dla rodziców.