Oferta zdobycia wielkich pieniędzy w prosty sposób, pod warunkiem spełnienia kilku formalności i wniesienia tak zwanej opłaty manipulacyjnej - coraz częściej w poczcie elektronicznej internauci znajdują takie superatrakcyjne propozycje zarobienia fortuny.
- Naciągacze chwytają się coraz to nowych sposobów i dorabiają rozbudowane legendy mające przekonać ofiarę o tym, że oferta jest wiarygodna - alarmuje policja, która otrzymuje w ostatnim czasie coraz więcej zgłoszeń o tym rodzaju oszustw.
Młody mężczyzna spod Świdnika (woj. lubelskie) w skrzynce mejlowej znalazł wiadomość od rzekomego adwokata, który informował go o ogromnym spadku, który właśnie odziedziczył po kuzynie z Malezji. Starszy pan miał mieszkać tam od lat i nie utrzymywać kontaktu z rodziną. Spadek był pokaźny, liczył 13 milionów dolarów. By się uwiarygodnić, prawnik przesłał pełnomocnictwo i dokumenty w języku angielskim, z których wynikało, że to Polak jest jedynym spadkobiercą zmarłego.
Aby odebrać spadek, należało założyć konto w banku w Malezji i opłacić koszty manipulacyjne: 10 tys. dolarów. Zwabiony ofertą mężczyzna przesłał wymaganą sumę, ale - co oczywiste - obiecanych pieniędzy nie dostał. Zaraz potem fałszywy prawnik zerwał kontakt. Niedoszły milioner stracił ponad 30 tys. zł, wreszcie o sprawie zawiadomił policję. Gotówki nie odzyskał, naciągacza nie udało się namierzyć.
- Z takimi egzotycznymi krajami jak Malezja nie mamy umów o pomocy prawnej, a oszuści zaraz po otrzymaniu pieniędzy zacierają ślady. Praktycznie nie ma szans na ich znalezienie i odzyskanie gotówki - mówi „Rz" Janusz Wójtowicz, rzecznik KW Policji w Lublinie.