Lawinowo przybywa klientów Amber Gold, którzy czują się oszukani przez spółkę i jej prezesa Marcina P. i żądają zwrotu powierzonych środków. Już 2 tys. osób złożyło doniesienia w prokuraturze i chce zwrotu aż 126 mln zł.
O Marcinie P., który obiecywał klientom wielkie zyski, a teraz opowiada o złocie, platynie i majątku, z którego ma spłacić pokrzywdzonych, wiadomo już dużo. Mniej o urzędnikach wymiaru sprawiedliwości, przez których zaniedbania P., wielokrotnie w przeszłości karany, ale pozostający na wolności, mógł rozwinąć skrzydła.
Bohaterów jest kilku. Czekają ich dyscyplinarki.
Pierwsza to prokurator Barbara Kijanko z Gdańska, która uznała, że nie ma podstaw ścigać Marcina P., i umorzyła śledztwo. – To nie jest żadna czarna owca w prokuraturze – mówi o niej jeden z gdańskich śledczych. Nieoficjalnie, bo po wybuchu afery środowisko nabrało wody w usta.
Kim jest Kijanko? Do prokuratury przyszła blisko 20 lat temu w 1992 r. i całe zawodowe życie spędziła w prokuraturach rejonowych. Najpierw w Gdańsku, gdzie przez trzy lata była aplikantem, później na około cztery trafiła do Pruszcza Gdańskiego, a w 1998 r. wróciła do prokuratur gdańskich. Od 2005 r. pracuje w rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.