50 lat temu, 2 października 1962 roku, Telewizja Polska wyemitowała pierwszą dobranockę z serii Jacek i Agatka.
Artykuł z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
Jedną z pierwszych dobranocek, po „Gąsce Balbince" składającej się z nieruchomych obrazków, był program „Jacek i Agatka". Parkę rodzeństwa wymyśliła Wanda Chotomska na zamówienie telewizji. Pacynki wykonał Adam Kilian, głosu użyczyła Zofia Raciborska. Głównych bohaterów animowały Teresa Olenderczyk (Jacek) i Barbara Skokowska (Agatka). W wielu odcinkach występowały żywe zwierzęta, np. przed Wielkanocą – obowiązkowo małe kurczaki. Raz gościło także małe lwiątko pożyczone z warszawskiego zoo. Pan, który je przyniósł, na czas emisji programu poszedł zwiedzać telewizję i... zapomniał zabrać zwierzaka. – Cóż było robić? Zabrałam malucha do domu. Po 10 dniach zoo przypomniało sobie, że wypożyczyło lewka i przyjechało go odebrać – wspomina Chotomska. Do redakcji programu przychodziły tysiące listów z rozmaitymi prośbami – np. od szkół o pomoc w zakupie okien lub kaloryferów. Pacynkowe rodzeństwo stawało się patronami przedszkoli, w drogeriach można było kupić mydełka czy oliwki z wizerunkiem Jacka i Agatki. Dzięki programowi Chotomskiej powstał pomysł stworzenia Orderu Uśmiechu, a w kalendarzu pojawił się Dzień Dziadka – do kompletu z istniejącym już wcześniej Dniem Babci.
Miś francuski, miś polski
Także na początku lat 60. zaczęły powstawać serie filmów rysunkowych – m.in. „Zaczarowany ołówek" (Studio Małych Form Filmowych Se-Ma-For w Łodzi, od 1964 r.) czy „Przygody Błękitnego Rycerzyka" (Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, od 1963 r.).
W 1967 r. w Se-Ma-Forze rozpoczęła się – i trwała do 1974 r. – produkcja serialu lalkowego o misiu Colargolu. Postać wymyśliła francuska pisarka Olga Pouchine jeszcze w latach 50. Autor znanych na całym świecie francuskich serii kreskówek, m.in. „Było sobie życie", Albert Barillé chciał te opowieści przenieść na ekran, jednak żadna z zachodnich wytwórni nie podjęła się tego zadania. Taką możliwość znalazł dopiero w Łodzi. Współscenarzystą, reżyserem i scenografem został Tadeusz Wilkosz. Praca nad Colargolem, tak jak nad każdym filmem animowanym, była szalenie wyczerpująca: zazwyczaj od stworzenia scenariusza do wywołania kliszy upływał rok. Ale było warto. – Dostałem wiele budujących sygnałów od widzów, ktoś powiedział, że ten film pomógł mu przetrwać trudne dzieciństwo, inny opowiadał, że pod wpływem filmu o Colargolu w kosmosie chciał zostać kosmonautą. Nie został, ale pracował przy badaniach kosmicznych – wspomina Tadeusz Wilkosz.