GDDKiA, państwowy inwestor, który za ekrany akustyczne tylko na trzech drogach zapłacił ponad 0,5 mld zł, podkreśla, że to nie wymysł tej instytucji, ale obowiązek wynikający z pozwolenia na budowę.
– Zakres projektowanych ekranów akustycznych jest określany w raporcie o oddziaływaniu na środowisko i sankcjonowany decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach oraz zezwoleniem na realizację inwestycji – wyjaśnia Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.
Z koniecznością ustawienia blisko 20 km ekranów na nieco ponad 100-kilometrowym odcinku A2 biegnącym głównie przez lasy ze Świecka do Nowego Tomyśla i oddanym do użytku w ubiegłym roku nie dyskutowała też Autostrada Wielkopolska, która zbudowała tę drogę i nią zarządza. Instalacje chroniące środowisko podrożyły koszt budowy o 25 proc. Dla porównania – pierwszy odcinek A2 zbudowany w latach 2002–2004 był droższy z tego powodu o 10 proc. – Jako koncesjonariusz jesteśmy zobowiązani do realizowania wytycznych wynikających z decyzji środowiskowych – mówi Zofia Kwiatkowska, rzecznik spółki.
Szacunki, a nie pomiary
Rzecz w tym, że rozporządzenie z 2007 r. nie mówi nic o normach w terenach niezabudowanych. Jednak do zapisanych w nim wskaźników odnoszą się raporty wojewódzkie i mapy hałasu. W założeniach miały one służyć do prowadzenia długookresowej polityki ochrony środowiska. Jednak w praktyce stały się ważnym czynnikiem w podejmowaniu decyzji środowiskowych. – Są one stosowane powszechnie w decyzjach środowiskowych – wskazuje Alina Duda ze specjalistycznego serwisu edroga. pl.
Na ich podstawie wydaje się pozwolenia na budowę z dokładnym określeniem, w których miejscach należy obniżać poziom hałasu, by chronić przed nim nie tylko ludzi, ale także zwierzęta, np. owady. Jak zauważa Adrian Furgalski z Zespołu Doradców TOR, ten poziom to nie rzeczywistość, lecz prognozy, budowane na podstawie szacowanego natężenia ruchu i w oparciu o zakładane zasięgi hałasu. – To najczęściej symulacje komputerowe, a nie realne pomiary – twierdzi.