Idąc śladami Maryi

Nie mamy monopolu na maryjność. Maryjna jest polska religijność, ale maryjny jest też katolicki świat

Publikacja: 01.12.2012 06:46

Uroczystości odpustowe w 131. rocznicę objawień maryjnych, Gietrzwałd

Uroczystości odpustowe w 131. rocznicę objawień maryjnych, Gietrzwałd

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Dobrzyński

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Znany fotograf Madonn Janusz Rosikoń odwiedził około 550 sanktuariów maryjnych w Polsce i na świecie. Ale zawsze najchętniej wraca na Jasną Górę. Dlaczego?

– W tym miejscu, w 1969 r., zaczęła się moja przygoda fotograficzna i mój powrót do Kościoła – wyznaje.

Inny artysta, słynny kompozytor Wojciech Kilar, pod koniec lipca w kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej świętował 80. urodziny. Wraca tu często, bo na Jasnej Górze, co podkreśla w wywiadach, czuje się jak w domu.

Podobnie czują się i powracają tu miliony Polaków, którzy pokolenie za pokoleniem przychodzą na Jasną Górę w wielkiej, narodowej pielgrzymce, trwającej nieprzerwanie od ponad 600 lat.

Statystyki nie kłamią

W ostatnich latach Jasną Górę odwiedza rocznie ponad 4 mln osób, w tym 400 tys. gości ze świata i 250 tys. pieszych pielgrzymów. Początek sierpnia, przed uroczystością Wniebowzięcia NMP 15. dnia tego miesiąca, to właśnie najpopularniejszy czas wędrowania do Częstochowy. Na Jasną Górę wiedzie 55 pieszych szlaków, które przecinają Polskę wzdłuż i wszerz. Liczą od kilkunastu do kilkuset kilometrów – najdłuższa trasa z Helu ma niemal 640 km, a pątnicy idą prawie trzy tygodnie.

Jasna Góra, od czasu zaborów nazywana duchową stolicą Polski, jest „perłą w koronie" polskich sanktuariów. A mamy ich wszystkich około 700. Zdecydowana większość z nich to sanktuaria maryjne, a tylko kilkadziesiąt miejsc pielgrzymkowych poświęconych jest Męce Pańskiej, Miłosierdziu Bożemu, świętym i błogosławionym.

Poza Jasną Górą największym sanktuarium maryjnym o ogólnopolskim zasięgu oddziaływania jest Licheń, który odwiedza rocznie od 1 do 2 mln osób. Wyrósł na „nową Częstochowę", bo tak bywa nazywany w ostatnich kilkudziesięciu latach. Podobnie Krzeptówki w Zakopanem, gdzie do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, które zbudowano jako wotum za ocalenie życia Jana Pawła II, przybywa rocznie ponad milion osób. Sanktuaria w Gietrzwałdzie na Warmii, gdzie w 1877 r. miały miejsce jedyne w Polsce uznane objawienia Maryi, oraz w Niepokalanowie odwiedza po 800 tys. osób rocznie. Polacy chętnie pielgrzymują, także pieszo, do lokalnych sanktuariów maryjnych. Na przykład do sanktuarium z cudownym obrazem Matki Bożej w Piekarach Śląskich w tylko jedną, ostatnią niedzielę maja przybywa około 200 tys. mężczyzn.

Janusz Rosikoń, który ma jeszcze do odwiedzenia i sfotografowania Madonny w 150 sanktuariach maryjnych w Polsce, sercem, podobnie jak na Jasnej Górze, jest także w sanktuariach Matki Bożej w Wieliczce, w Kalwarii Zebrzydowskiej, w Limanowej, w Swarzewie, Matki Bożej Łaskawej w Warszawie... I nie są to wszystkie bliskie mu miejsca maryjne w Polsce.

– Nawet jeżeli obraz czy rzeźba Maryi w sanktuarium nie są dziełem sztuki, to poprzez to, że są omodlone przez tysiące ludzi, stają się nimi i emanuje z nich piękno – tłumaczy Rosikoń.

Sanktuaria maryjne i pielgrzymki do nich są ważnymi elementami religijności maryjnej. Ale jest ich więcej: Różaniec, nabożeństwa majowe i październikowe, litanie, nowenny, godzinki. Te formy pobożności są wśród polskich katolików silne. Potwierdzają to badania, jakie cztery lata temu wśród osób wierzących i praktykujących regularnie przeprowadził Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego dla tygodnika „Niedziela". Z sondażu wynika, że tylko 14 proc. katolików zaangażowanych w życie parafii nie pielgrzymowało do żadnego sanktuarium maryjnego. Zdecydowana większość przynajmniej raz była na pieszej pielgrzymce, a jedna trzecia chodzi często. Niemal 100 proc. uczestników sondażu odpowiedziało, że często lub czasami bierze udział w nabożeństwach majowych i październikowych. Trzy czwarte często modli się na różańcu – i nie mają znaczenia wiek (modli się tak 60 proc. osób między 17. a 25. rokiem życia), miejsce zamieszkania czy wykształcenie.

Dla porównania warto dodać, że gdy weźmie się pod uwagę całą populację wierzących, wskaźnik odmawiających Różaniec codziennie albo przynajmniej raz w tygodniu spada do 23 proc. Mniej, ale i tak jest to wartość znacząca. I jeszcze jedna liczba: ponad 82 proc. badanych dla „Niedzieli" przyznało, że nosi na szyi medalik albo ma przy sobie obrazek z wizerunkiem Matki Bożej. Nasza pobożność jest maryjna. I bywa krytykowana za sentymentalizm, słodką uczuciowość, za rytualizm; obwiniana o brak związku między religijnością a życiem codziennym. Słowem: za powierzchowność. Problem polega na tym, że o takie same braki można by obwiniać każdy inny rodzaj pobożności. Sprawa ma bowiem szerszy kontekst.

– Dobrze jest odróżnić pobożność od duchowości – mówi dr teologii Monika Waluś, która wykłada m.in. mariologię. – To naturalne, że pobożność wyraża się w znakach, gestach, gdyż jako ludzie żyjący w ciałach potrzebujemy zewnętrznych znaków. Trudno jednak po samych znakach określić, czy jest to rzeczywiste życie wiarą, czy tylko płytka dewocja. I dodaje: – Zawsze byli tacy, którzy zatrzymywali się na znakach zewnętrznych, niezależnie od rodzaju praktyk pobożnościowych, i tacy, którzy szli w wierze głębiej. Nie każdy jest o. Pio czy Matką Teresą, ale ciągle się rozwijamy – mówi dr Waluś.

Dzieło Prymasa Tysiąclecia

Umocnienie pobożności maryjnej w Polsce w ostatnim półwieczu było w ogromnej mierze dziełem prymasa Stefana Wyszyńskiego, który wokół kultu Maryi zbudował program Wielkiej Nowenny, przygotowujący millennium chrztu Polski. Program, który był dalekowzroczny i błogosławiony dla Polski, wówczas spotkał się z wewnątrzkościelną krytyką środowiska „Znak", czego echa, jak się wydaje, trwają do dziś. Tymczasem nieporozumienie polega na niezrozumieniu myśli prymasa. Celem Jasnogórskich Ślubów Narodu, wokół których koncentrowała się Wielka Nowenna, nie było rozwijanie dewocji, ale moralna i religijna odnowa narodu. Był to program indywidualnej walki z nałogami i przywarami oraz wiązania wiary z życiem codziennym, braniem w nim odpowiedzialności m.in. za trwałość małżeństw, ochronę życia nienarodzonych, sprawiedliwość społeczną. Program prymasa był wezwaniem do naśladowania życia Maryi w wyrzeczeniu się siebie dla innych aż po krzyż. „Nie wystarczy się modlić do Matki Bożej w niedzielę i święto; trzeba współpracować z Nią‚ przyjmując odpowiedzialność za Kościół‚ idąc Jej śladami‚ nawet jeśli to droga pod krzyż" – pisał prymas. Nie można obwiniać go za to, że nie dotrzymali ślubów ci, którzy zdecydowali się złożyć przyrzeczenia. Ale nie tylko prymas Wyszyński umacniał polską maryjność. Czynili to jego poprzednik prymas August Hlond i papież Jan Paweł II, którego duchowość zawierała się w zawołaniu „Totus tuus". Maryjnych było wielu świętych i założycieli zgromadzeń zakonnych.

– Maryjność nie jest dodatkiem do chrześcijaństwa. Jest istotną jego częścią. Maryja została zaproszona przez Boga do udziału w zrealizowaniu planu zbawczego człowieka poprzez udział we wcieleniu Jezusa – podkreśla o. prof. Grzegorz Bartosik, franciszkanin i mariolog, wykładowca UKSW.

Wyjaśnia, że duchowość maryjna, której pobożność jest tylko wyrazem, składa się z dwóch elementów.

– Pierwszy oznacza naśladowanie Matki Bożej w życiu poprzez pokorę, czyli pokorne spojrzenie na Pana Boga, siebie i świat oraz posłuszeństwo Słowu Bożemu i natchnieniom Ducha Świętego. Drugi element to wzywanie orędownictwa Matki Bożej, zwłaszcza w trudnych chwilach w życiu osobistym czy narodowym – tłumaczy o. prof. Bartosik. I dodaje:

– Pobożność maryjna to nie są słowa, ale czyny. Ewangelia mówi wyraźnie: „Nie każdy, który Mi mówi »Panie, Panie« wejdzie do Królestwa Niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie". Taka jest prawdziwa pobożność chrześcijańska, a pobożność maryjna stanowi jej integralną część.

Pełnienie woli bożej, czyli być jak Maryja, jest na pewno o wiele trudniejsze niż wzywanie orędownictwa w trudnych chwilach. Takiego wstawiennictwa jako naród wzywaliśmy wielokrotnie w historii i doznawaliśmy opieki: w czasie potopu szwedzkiego z obroną Jasnej Góry, w czasie wojny bolszewickiej 1920 r., zakończonej Cudem nad Wisłą, i po II wojnie światowej, gdy zwycięstwo duchowe nad komunizmem – zgodnie z zapowiedzią prymasa Augusta Hlonda – przyszło przez Maryję. „I to jasnogórską" – dodawał prymas Wyszyński. To wszystko rodziło więzi religijno-narodowe. „U swej Pani i Królowej Naród Polski szukał przez wieki i szuka nadal oparcia i siły duchowego odrodzenia. Jest to miejsce szczególnej ewangelizacji. Wielkie wydarzenia w życiu Polski są zawsze jakoś z tym miejscem związane. Dawna i współczesna historia mojego Narodu właśnie tam, na Jasnej Górze, znajduje punkt swej szczególnej koncentracji" – pisał Jan Paweł II w książce „Przekroczyć próg nadziei".

Kto jest najbardziej maryjny

– Nasza maryjność ma silny rys narodowy – przyznaje o. Bartosik. – Ale podobnie jest w wielu innych krajach, np. w Meksyku, w Chorwacji. To nie jest tylko nasz fenomen.

Zanim Jan Kazimierz dokonał aktu poświęcenia Polski Matce Bożej, ogłaszając ją Królową Polski w 1656 r., uczyniły to już Francja (1638 r.), Austria (1647 r.) i Portugalia (1648 r.) Maryjność nie jest tylko naszym polskim fenomenem.

– Pamiętam zdziwienie Meksykanów, Chorwatów i Filipińczyków na kongresie w Rzymie, gdy usłyszeli, że Polacy są najbardziej maryjni. To przecież oni – mówili – są najbardziej maryjni – śmieje się o. Grzegorz Bartosik.

Natomiast niebezpieczeństwa związane ze spłycaniem maryjności są wszędzie i wciąż te same. Były metropolita częstochowski abp Stanisław Nowak w 2001 r. mówił na KUL, że do głównych zagrożeń pobożności maryjnej należą „pseudoobjawienia, tani sentymentalizm religijny i tendencje poszukiwania pomocy u Maryi, idące czasem obok ekonomii bożej". Jednocześnie, jak relacjonowała KAI, arcybiskup bronił polskiej pobożności maryjnej przed obwinianiem jej o słabość Kościoła w Polsce. Wskazywał na jej coraz mocniejsze „ubiblijnienie" oraz zakorzenienie w liturgii.

A jak jest dzisiaj?

– Niewątpliwie od czasu Soboru Watykańskiego II nastąpiło „ubiblijnienie" kultu maryjnego. Paweł VI w 1974 r. zalecił, aby w homiliach i rozważaniach różańcowych pokazywać życie Maryi w świetle Ewangelii, a więc takie, jakie było ono naprawdę, a nie koncentrować się na tym, co my sobie o życiu Maryi wyobrażamy. To przyniosło efekty – mówi dr Waluś.

– Częściej np. mówimy o najważniejszym przesłaniu Maryi: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

Arcybiskup Nowak, cytuję za KAI, wskazał 10 lat temu na jeszcze jedną istotną zmianę: „Polska maryjność jest ostatnio mniej jasnogórska, a bardziej fatimska, czyli odchodzi od dewocyjności na korzyść duchowości".

– Matka Boża w objawieniach maryjnych w Fatimie postawiła konkretne wymagania związane z nabożeństwem pierwszych sobót miesiąca – spowiedzią, komunią św., Różańcem. To jest potężne narzędzie ewangelizacyjne i dyscyplinujące – wymienia dr Waluś.

– W przypadku Jasnej Góry szansą są pielgrzymki i Apel Jasnogórski, który może być codziennym rachunkiem sumienia, czy rzeczywiście pamiętam i czuwam nad sobą.

Na inne niebezpieczeństwo wskazuje wyrażana czasem obawa, że maryjność może przesłonić chrystocentryzm chrześcijaństwa, czyli postać Jezusa. – To pozorne niebezpieczeństwo. Dotyczyć to właściwie może tylko osób, które nie znają orędzia chrześcijańskiego albo znają je w stopniu niewystarczającym – mówi o. prof. Bartosik.

Doktor Monika Waluś podkreśla, że dwie drogi wyrażane czasem w formułach: „Przez Jezusa do Maryi" czy „Przez Maryję do Jezusa", mogą się uzupełniać. – Przykładem drogi przez Maryję do Jezusa może być św. Maksymilian, a drogi przez Jezusa do Maryi św. Faustyna – dodaje.

Janusz Rosikoń, który odwiedził sto sanktuariów maryjnych na świecie, mówi, że cały katolicki świat jest maryjny.

– Europa też jest maryjna. Sanktuaria maryjne w Europie nie są puste – dodaje.

– Ogromny kult Matki Bożej jest w Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech, w Niemczech, Austrii, we Francji, w Irlandii...

W albumie o Madonnach Europy Rosikoń pokazał wielkie święto maryjne w El Rocio niedaleko Sewilli w Hiszpanii, gdzie raz w roku przybywa pieszo, ale też konno albo wozami zaprzężonymi w muły, 1,5 mln osób.

– My nie mamy monopolu na piesze pielgrzymki do sanktuariów maryjnych. Nie mamy monopolu na maryjność. I jest to dla mnie wielka radość – mówi Janusz Rosikoń.

Sierpień 2012

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Znany fotograf Madonn Janusz Rosikoń odwiedził około 550 sanktuariów maryjnych w Polsce i na świecie. Ale zawsze najchętniej wraca na Jasną Górę. Dlaczego?

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej