Nieco krótsze wakacje oraz zmiany w systemie przyznawania urlopów na poratowanie zdrowia – to najistotniejsze propozycje zmian w Karcie nauczyciela, które przedstawiła wczoraj minister edukacji Krystyna Szumilas, i efekt blisko półrocznych negocjacji w tej sprawie pomiędzy stroną samorządową a nauczycielskimi związkami zawodowymi.
Przedstawiciele samorządów recenzują ofertę MEN jako kosmetyczne zmiany, dlatego zamierzają teraz lobbować za gruntowną reformą Karty na forum parlamentu. Zadowolenia nie kryją nauczycielskie związki, ponieważ Szumilas nie zdecydowała się nawet dotknąć kwestii czasu pracy i sposobu wynagradzania nauczycieli.
Krótsze wakacje
Gruntowne zmiany miałyby dotyczyć systemu przyznawania urlopów na poratowanie zdrowia. Resort proponuje, aby był udzielany decyzją lekarza medycyny pracy, a nie lekarza pierwszego kontaktu, jak to jest teraz. O urlop pedagodzy mogliby się ubiegać dopiero po 20 latach pracy, a nie po siedmiu, jak to jest obecnie.
MEN nie zdecydowało się jednak przenieść ciężaru finansowania na ZUS. Teraz za urlop nauczycielski płacą samorządy, a to oznacza, że płacą podwójnie, bo wypłacają wynagrodzenie nauczycielowi przebywającemu na urlopie oraz temu, którego musieli zatrudnić, by go zastępował. Zmienić miałby się czas jego trwania. Obecnie może on wynosić w sumie nawet trzy lata, po zmianach tylko rok. MEN zamierza skrócić także czas nauczycielskich urlopów wypoczynkowych do 47 dni, obecnie może być to nawet ok. 70 dni (składają się na niego wakacje, zimowe ferie, przerwy świąteczne czy tzw. długie weekendy, kiedy szkoły też nie pracują).
MEN chce również, aby nauczyciele ewidencjonowali czas pracy pozadydaktycznej. Teraz Karta gwarantuje im, że ich tygodniowy czas pracy przy tablicy wynosi 18 godzin lekcyjnych, teoretycznie powinni pracować 40 godzin, ale nikt nie kontroluje, ile czasu poświęcają na przygotowania do lekcji, zebrania z rodzicami czy rady pedagogiczne. Resort edukacji nie zdecydował się wycofać tzw. dodatku uzupełniającego, czyli wyrównania dla nauczycieli, jeżeli nie osiągną oni określonego centralnie poziomu wynagrodzeń. To oznacza, że niezależnie od zaangażowania w pracę nauczyciele muszą otrzymać średnio taką samą pensję.