Legenda Sudetów, magiczne miejsce, kulturowy unikat, do którego nie dociera komercja – to opinie bywalców Samotni, wyjątkowego schroniska leżącego w połowie górskiej drogi między Karpaczem a Śnieżką w Sudetach.
Samotnię przez wiele lat prowadził Waldemar Siemaszko, działacz Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, ratownik GOPR. Po jego śmierci schronisko przejęła żona Sylwia wraz z córką Magdaleną Siemaszko-Arcimowicz. Niedawno spółka należąca do PTTK – Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK – ogłosiła konkurs na nowego dzierżawcę schroniska. Decydująca ma być cena. Wpłynęły dwie oferty: rodziny Siemaszków i znanego w Karpaczu przedsiębiorcy (prowadzi restaurację na Śnieżce). Z nieoficjalnych informacji wynika, że wyższą stawkę zaproponował restaurator. Wiele wskazuje na to, że Siemaszkowie mogą stracić Samotnię, schronisko, którego są legendą.
Pospolite ruszenie
– Siemaszkowie są w Samotni jak Łapińscy w Morskim Oku, z tą różnicą, że tam, w Tatrach, nikt legendarnych gospodarzy schroniska nie wyrzuca – mówi Zbigniew Piotrowicz, prezes Uzdrowiska Lądek-Długopole, który włączył się w akcję obrony schroniska przed komercjalizacją. Popierają ją setki miłośników tego miejsca (ruch poparcia organizują w Internecie). Ślą listy z apelem do PTTK, by decydującym nie było kryterium ekonomiczne, ale doświadczenie w prowadzeniu schroniska i pomysł na jego rozwój. Jak podkreśla Piotrowicz, używanie kryterium ceny w tym przypadku jest kardynalnym błędem.
– Nie można udawać, że schronisko bez Siemaszków będzie tym samym co z nimi. To oni, ich zapał, ich praca zbudowały to miejsce, które jest dobrem regionalnym, a nawet narodowym. Ich wkładu nie da się przecenić, dlaczego nagle liczy się po prostu większy pieniądz – pyta rozgoryczony Piotrowicz.
Akcję popierają m.in. znani polscy himalaiści (Krzysztof Wielicki, Piotr Pustelnik), biznesmeni (Leszek Czarnecki) czy politycy tacy jak Adam Lipiński, wiceprezes PiS czy Jacek Protasiewicz, europoseł Platformy. – To żona, karkonoska góralka zaciągnęła mnie do Samotni kilkanaście lat temu, ona tę magię odkryła dla siebie. Wspaniałe, unikatowe miejsce z surowym charakterem, jakiego już praktycznie nie ma – wspomina z sentymentem Protasiewicz.