Ostatnio kupiłem... „Przekrój". Zaskoczeni?
„Przekrojem" nie. Raczej tym, że nie zareagowałeś na „Boga".
Bo nie dajecie mi dokończyć. Za chwilę miałem zaprzeczyć, żeby wyjść na skromnego. A gazety kupuję regularnie. Nie jestem przywiązany do konkretnych tytułów, sugeruję się raczej tematami z okładek. W ogóle lubię kontakt z papierem. Z przyzwyczajenia. Przecież jak byłem mały, to nie było Internetu. Dopiero w liceum pojawiły się pierwsze modemy. Hasło „ppp" pamiętam do dziś. Wszyscy mieli takie samo (śmiech).
Jakie to uczucie: być Bogiem?
Nie wiem. Uspokójcie się. Jeszcze nikt nie pojechał mnie z tak grubej rury. Jestem pewien, że w Internecie są Bogowie o większych mocach. Biorąc pod uwagę liczbę fanów, wyświetleń i subskrypcji, jestem co najwyżej malutkim apostołem. Ale jeśli ktoś chce mnie nazywać Bogiem, nie będę się kłócił. Lepiej nie wszczynać wojen religijnych. Zwykle źle się to kończy. Na przykład zdobyciem i złupieniem Konstantynopola.
Skoro o zdobyczach mowa... Podoba nam się twoja maksyma: „Dziewczyny nie wychodzą ode mnie smutne."