Oficjalnie retoryka pozostaje twarda. Trzy centrale związkowe – NSZZ „Solidarność", Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Forum Związków Zawodowych – deklarują wspólnie, że na posiedzeniu Komisji Trójstronnej w najbliższy piątek nie będzie przedstawiciela żadnego z nich. W oświadczeniu dla mediów podpisanym przez trzech liderów czytamy, że związkowcy wrócą do stołu, gdy zostaną wycofane przepisy o elastycznym czasie pracy, a minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz straci stanowisko.
Jednak mimo wizerunkowego sukcesu ich ostatnich demonstracji w Warszawie związkowcy nie są wcale tak pewni swego. Ci z „S", pozornie nieubłagani, nieoficjalnie mówią, że mogliby się zgodzić na to, aby Kosiniak-Kamysz zachował tekę.
– Moglibyśmy usiąść do rozmów z rządem, ale tylko wtedy, gdyby zaproszono nas do rozmów o tym, jak ma wyglądać dialog społeczny. Jeśli rząd ma do zaproponowania konkretne rozwiązania, które by go usprawniły, to jesteśmy na takie rozmowy otwarci – deklaruje z kolei Tadeusz Chwałka, przewodniczący FZZ.
Podobnie myśli się w OPZZ. – Nie pojawimy się na posiedzeniu Komisji Trójstronnej, bo w zaproszeniu nie ma żadnych konkretów. Ale gdyby zaproponowano nam rozmowy np. o wcześniejszych emeryturach, określaniu stawki minimalnej za pracę na umowach cywilnoprawnych czy ograniczeniu umów okresowych, to OPZZ nie miałby nic przeciwko takim rozmowom – tłumaczy Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący tej związkowej centrali.
26 czerwca związkowcy demonstracyjnie opuścili posiedzenie Komisji Trójstronnej z udziałem premiera Donalda Tuska, zarzucając rządowi m.in., że prowadzi jedynie pozorowany dialog społeczny.