Były student politologii, syn znanego adwokata, zagorzały kibic Legii Warszawa. a został zatrzymany w sobotę niemal na gorącym uczynku. Kręcił się przy samochodach na osiedlu Gocław gdy próbował uciec od samochodu, który stanął w płomieniach. Jacek T. został zatrzymany. Okazało się, że był pijany. Miał blisko promil w wydychanym powietrzu, a w kieszeniach zapalniczki.
Piroman jest dobrze znany stołecznej policji. W 2011 roku podpalił kilka aut w Ursusie, czy drzwi do prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. A kilka miesięcy później stał on za serią podpaleń samochodów na ul. Nowowiejskiej, Natolińskiej i Oleandrów. Jeszcze w 2012 roku dwa akty oskarżenia trafiły do sądu. – Teraz obie sprawy są połączone. W żadnej z nich nie zapadł dotąd wyrok – mówi Przemysław Nowak, rzecznik stołecznej prokuratury.
Jacek T. kilka miesięcy spędził za kratami. Gdy wyszedł w 2013 roku znów podpalił auta na Śródmieściu Warszawy. Najpierw w nocy z 23 na 24 lutego 2013 r. ktoś podpalił dwa auta na ul. Oleandrów. Następnej nocy na tej samej ulicy spłonęło pięć kolejnych samochodów. Świadkowie, wskazali, że to Jacek T. stoi za tymi podpaleniami. Mężczyzna został zatrzymany i trafił do aresztu. Spędził tam kilka miesięcy.
Na wolność Jacek T. wyszedł raptem 12 grudnia w czwartek. Dlaczego? – Sąd uznał, że jest brak podstaw do dalszego aresztowania – tłumaczy prok. Nowak. Dodaje, że prokuratura zaskarżyła tę decyzję sądu już 18 grudnia. Jej wniosek nie został na razie rozpatrzony. Nikt z sądu jak na razie nie skomentował decyzji o zwolnieniu Jacka T.
Mężczyzna wpadł ponownie dziewięć dni po wyjściu na wolność właśnie na Gocławiu. I znów usłyszał zarzut zniszczenia mienia za co grozi mu do pięciu lat. – Przyznał się do zarzuconego czynu. Złożył wyjaśnienia. Nie będziemy ich upubliczniać – mówi Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury okręgowej.