- To jakieś kuriozum. Sąd zastosował dozór policyjny dla osoby, która pobiła małe, bezbronne dziecko. Czy sąd czeka, aż to dziecko zostanie pobite na śmierć? – pytają stołeczni śledczy oburzeni dzisiejszą decyzją.
Sąd dla Warszawy Pragi zajmował się wnioskiem prokuratury w sprawie aresztu dla 27-letniego Adriana K. To młody pisarz - autor kryminału „Morderca z Whitechapel", wydanego w zeszłym roku. Wcześniej pod tym samym tytułem powstał kryminalny serial brytyjski.
Mężczyzna został zatrzymany we wtorek po tym jak do dziecięcej lecznicy przy ul. Niekłańskiej przywiózł sześciotygodniowego synka. Dziecko miało otarcia głowy, pleców, a kiedy po badaniu radiologicznym okazało się, że chłopczyk ma złamane cztery żebra. Lekarze wezwali wtedy policję.
Mężczyzna usłyszał zarzuty znęcania się nad dzieckiem i narażenie synka, którym powinien się opiekować na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Częściowo przyznał się do zarzucanych czynów. - Stwierdził, że doszło do obrażeń u dziecka, ale nie zrobił mu krzywdy celowo. To był wypadek. Dziecko mu wypadło – mówi Renata Mazur, rzecznik praskiej Prokuratury Okręgowej.
Śledczy chcieli by Adrian K. trafił do aresztu. - Istnieje obawa matactwa, a także boimy się o to, że on znowu skrzywdzi dziecko – tłumaczyła prok. Mazur. Dziś jednak sąd ten wniosek odrzucił. Sąd zdecydował, że wystarczy tylko dozór policyjny : Adrian K. ma dwa razy dziennie meldować się na komisariacie oraz zakaz kontaktu mężczyzny z dzieckiem.