Pokazuje świat, w którym „zdarzy się to »coś«" – używając określenia z niedawnego, dyskusyjnego wywiadu Marcina Króla. Goya ujawnił inną twarz nowoczesności: groźną, nieracjonalną, szaloną. I chociaż wcześniej powstawały prace artystów pokazujące brutalność wojny – jak słynne ryciny Jacques'a Callota z 1633 roku – jednak to dzieło Goi będzie stałym punktem odniesienia dla kolejnych artystów próbujących poradzić sobie z traumą wojennych wydarzeń. Nawet dziś.
Bracia Jake i Dinos Chapmanowie w swych pracach, z których najsłynniejsze są wykonane z użyciem niewielkich żołnierzyków, zawsze w mundurach nazistowskich, przedstawiają zbrodnie i wojenną przemoc. Nie brakuje tu trupów, okaleczonych ciał, ale jest też seks, sceny kataklizmów. Bracia – podobnie jak Goya – wykraczają dalece poza tradycyjne rozumienie konfliktu zbrojnego, tworząc przerażający katalog rozmaitych ludzkich występków. Przy czym Hiszpan „obnażył grozę konfliktów wojennych", dążąc – jak podkreśla Gregor Muir – do wywołania u widza „uczucia moralnego wstrząsu". Chapmanowie zaś zastąpili jego przedstawienia „nieszkodliwym zbiorkiem strywializowanych przedmiotów". Strywializowali Goyę, bo nie wierzą już w moralną słuszność działania artysty.
Cały tekst w Plusie Minusie
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem.
Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem.