34-letni Tomasz Kułaczewski ze Starej Wisły na Pomorzu został skazany za zabójstwo w Lisewie Malborskim 11-letniego Marcina.
Chłopiec zginął w 2002 r. od 17 ciosów zadanych nożem. Kułaczewski zeznał, że przyznał się do zbrodni, bo policjanci obiecali mu mundur moro. Prokuratura oskarżyła mężczyznę o zabójstwo, a gdańskie sądy obu instancji skazały go na 15 lat więzienia.
Po czterech latach okazało się, że doszło do pomyłki. W 2005 r. w okolicy doszło do kolejnego podobnego zabójstwa dziecka, którego sprawcą okazał się Piotr Trojak. Za drugą zbrodnię sąd wymierzył mu karę dożywocia, a w styczniu taki wyrok usłyszał też za zabójstwo Marcina.
Kułaczewskiego wypuszczono. Sądy przyznały mu 300 tys. zł zadośćuczynienia. Jednak prokurator, który go oskarżał, nadal pracuje. Dlaczego nie odpowiadał za tę pomyłkę? – pytają reporterzy „Państwa w państwie".
Grażyna Wawryniuk, rzecznik gdańskiej prokuratury, przyznaje, że przeciw prokuratorowi, który prowadził śledztwo w tej sprawie, nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego. – Nie było podstaw. Nasz akt oskarżenia nie był niezasadny. Sądy obu instancji skazały – zauważa.