– Instytut Witosa ma być po to, aby dbać o jego pamięć, o jego myśl polityczną, a ta myśl była zjednoczeniowa, patriotyczna, ta myśl była polska. I sprawa polska zawsze była na pierwszym miejscu – mówił 15 sierpnia ubiegłego roku wicepremier, szef MON i zarazem prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. W Święto Wojska Polskiego zapowiedział złożenie w Sejmie projektu dotyczącego powołania Instytutu im. Wincentego Witosa, „żeby upamiętnić tradycję nie tylko Bitwy Warszawskiej, ale całej roli premiera naszej wolności w odzyskiwaniu i umacnianiu niepodległości”.
I ludowcy rzeczywiście dostaną swój wymarzony instytut. Wiele wskazuje na to, że jest to powyborczy prezent od pozostałych koalicjantów, bo jeszcze niedawno się wydawało, że ustawa nie przejdzie przez Sejm.
Czytaj więcej
Choć rząd kasuje instytuty powoływane za czasów PiS, ludowcy chcą stworzyć nową taką jednostkę ku...
Instytut Witosa: pozostali koalicjanci początkowo grali na zwłokę w sprawie projektu wniesionego przez PSL
Wskazywałby na to przebieg dotychczasowych prac w parlamencie. Posłowie PSL wnieśli projekt pod koniec października ubiegłego roku, a dopiero w marcu zajęła się nim sejmowa Komisja Edukacji i Nauki. Obrady trwały jednak tylko 15 minut, podczas których powołano podkomisję nadzwyczajną do rozpatrzenia tego projektu. Posłowie PiS nie mieli wątpliwości, że jest to gra na zwłokę. – Gdybyśmy nie powoływali podkomisji, to bylibyśmy już w połowie rozpatrywania projektu ustawy – mówiła posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka.
Również podkomisja sprawiała wrażenie, jakby nigdzie jej się nie spieszyło. Pierwsze merytoryczne posiedzenie odbyła dopiero w połowie marca, a jego przebieg wskazywał na konflikt wokół projektu wewnątrz koalicji. – Nikt nie kwestionuje tego, czy Wincenty Witos był istotną postacią dla historii polskiej, dla historii ruchu ludowego, tylko czy powołanie instytutu badawczego w takim kształcie ma sens i jest uzasadnione – mówiła Dorota Olko z Lewicy. Jej zdaniem jego „zadania pokrywają się z istniejącymi instytucjami” i można „mieć również wątpliwości co do siedziby instytutu, bo w Warszawie mamy Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego”.