Kongres Liberalno-Demokratyczny, czyli pierwsza partia Donalda Tuska, był finansowany z pieniędzy niemieckiej CDU. Pieniądze dostarczano w reklamówkach, a politycy KLD wymieniali marki w kantorach.
Takie rewelacje pojawiły się w książce Pawła Piskorskiego „Między nami liberałami", której najsmaczniejsze fragmenty opublikował tygodnik „Wprost". Opozycja jest zachwycona. Już żąda wyjaśnień, czy to prawda i co politycy KLD obiecali politykom CDU w zamian za marki niemieckie.
Premier twierdzi jednak, że cała historia wyssana jest z palca. – Nie brałem żadnej pożyczki od CDU ani jako szef KLD, ani jako zwykły obywatel, ani później jako szef PO ?– oświadczył wczoraj szef rządu.
Czy domniemane finansowanie Kongresu przez CDU pogrąży Platformę Obywatelską? – Nie sądzę – mówi Wojciech Jabłoński, politolog i specjalista od marketingu politycznego. – Po pierwsze, minęło od tamtej historii zbyt dużo czasu, a po drugie, zarzut niejasnego finansowania podnosi polityk, który w sprawie finansów sam ma dużo za uszami.
Politolog dodaje, że obecna kampania jest toczona przez gigantów, więc nie ma w niej miejsca na afery wyciągane przez kandydatów z politycznego marginesu.