Meleksy, mimo dobrej pogody, miały problemy z obsługiwaniem turystów. Przy pojawiającym się halnym wietrze musiały zatrzymywać się w połowie trasy. - Warunki przecież jeszcze się pogorszą - mówi w rozmowie z Polskim Radiem starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski.
- Niedługo nadejdą deszcze, przymrozki, mrozy i warunki staną się bardziej ekstremalne. Trzeba wspomagać pracę konia, ale na razie maszyny ani żadne inne urządzenia nie są w stanie zastąpić tradycyjnej, konnej bryczki - dodaje.
Starosta zapewnia, że planowana jest pomoc koniom, które pracują na trasie. Za granicą wykorzystwane do tego są silniki elektryczne. Możliwe, że podobne rozwiązanie zostanie zastosowane również w Polsce.
- Tego typu rozwiązanie z powodzeniem stosowane jest na Sardynii, gdzie zaprzęgi wspomagane przez silnik elektryczny wożą nawet 14 osób - mówi Gąsienica-Makowski.
Pracujące przy obsłudze turystów konie są pod stałą opieką weterynaryjną. 10 sierpnia na drodze do Morskiego Oka padł koń Jukon ciągnący wóz z turystami. Sekcja wykazała pęknięcie aorty i zawał serca, co nie musi mieć związku z wysiłkiem. Mimo to w internecie zawrzało. Petycję „Ratujmy konie z Morskiego Oka" poparło w sieci ponad 80 tys. osób. Czytaj więcej