- Sprawa jest w stadium początkowym – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. I tłumaczy dlaczego wszczęto postępowanie. – Już wcześniej prowadziliśmy inne śledztwo dotyczące nieprawidłowości w łódzkim MPK i przy okazji tamtego postępowania wyszła ta sprawa – mówi prok. Kopania.
Okazało się bowiem, że od przewoźnika wyciekły dane pasażerów, którzy byli ukarani mandatem za jazdę bez ważnego biletu i zostały one wykorzystane do sprawy referendum, a także na listach poparcia kandydatów Platformy Obywatelskiej do europarlamentu.
- Ustalenia ze sprawy związanej z nieprawidłowościami w MPK stały się podstawą do zabezpieczenia list poparcia, jakie w czerwcu 2013 roku zostały złożone w Komisji Wyborczej w Łodzi, w których znajdowało się ponad 39 tys. podpisów – mówi prok. Kopania.
Przypomina, że inicjatorem łódzkiego referendum o odwołanie Hanny Zdanowskiej była grupa obywateli z komitetu „Ratujmy Nasze Miasto". Do referendum nie doszło, bo komitet nie zebrał wymaganych 60 tys. głosów poparcia. W czerwcu 2013 roku przedłożone listy nie były badane, a wniosek o referendum odrzucono.
Teraz, po zabezpieczeniu list, policjanci przystąpili do weryfikacji widniejących w nich danych osobowych oraz podpisów. - Dotychczas przesłuchano kilku świadków. Osoby te zaprzeczają, by podawały dane i podpisywały się pod łódzkim wnioskiem o referendum – mówi prok. Kopania.