– Nawet 200 osób – twierdzi Walentyna Staruszko, prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Donbasu. Skąd więc ta różnica? – Kiedy zwracaliśmy się z prośbą o pomoc, nie wiedzieliśmy o tych Polakach, którzy mieszkają w Doniecku, a nie są w naszym stowarzyszeniu – tłumaczy i mówi, że bierze część winy na siebie.
Dworczyka to jednak nie przekonuje. – O 100 osobach rząd wiedział już 6 grudnia, gdy składaliśmy do Kancelarii Premiera wniosek z prośbą o pomoc i listę chętnych – mówi. Przypomina, że ta lista była później uzupełniana przez Konsulat RP w Charkowie. Jego zdaniem jeśli rząd nie był przygotowany do ewakuacji, to nie powinien podawać konkretnej daty wyjazdu. – Ci ludzie pozwalniali się z pracy, posprzedawali majątki. Dla nich to przecież wyjazd na zawsze – podkreśla.
MSW zapewnia, że liczba ewakuowanych nie ma znaczenia. – Tu nie ma żadnego problemu. Na pewno pani minister Teresa Piotrowska nie miała żadnych zastrzeżeń co do liczby osób, które mają być ewakuowane – mówi nam Małgorzata Woźniak z MSW.
Podkreśla, że listy osób do ewakuacji przygotowuje MSZ. – Nieustannie trwają spotkania koordynujące przygotowania do ewakuacji między resortami. Z naszej strony jest pełna gotowość – zaznacza Woźniak. – MSW zabezpieczy pobyt, gdy już do Polski przyjadą, pomoże zdobyć dokumenty legalizacyjne, wesprze, gdy przyjadą dzieci objęte obowiązkiem szkolnym itp. – podkreśla rzecznik MSW.
Co na to MSZ? – To przedsięwzięcie wymaga koordynacji wielu instytucji – zapewnia Wojciechowski.
Jednak, jak słyszymy od jednego z urzędników resortu dyplomacji, problem tkwi w kraju. – Ewakuację można rozpocząć dopiero wtedy, gdy w Polsce będzie wszystko gotowe i gdy będzie taka decyzja. To nie tylko kwestia zgody kierownictwa MSZ – kwituje nasz rozmówca.