Już nie tylko uprzykrzające życie esemesy w liczbie po sto dziennie, szkalowanie w sieci, nachodzenie w pracy czy śledzenie stosują stalkerzy wobec swoich ofiar. Nie dość, że tego rodzaju przestępstw jest coraz więcej, to przybierają bardziej drastyczne formy – twierdzą śledczy, którzy stawiają dręczycieli przed sądem.
Jak wynika ze statystyk Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita", w 2014 r. doszło do blisko 3,5 tys. przypadków stalkingu, czyli o pół tysiąca więcej niż rok wcześniej. O ile w poprzednich latach było najwyżej kilka ofiar dręczycieli, które wskutek uporczywego nękania próbowały targnąć się na swoje życie, o tyle w roku ubiegłym takich przypadków było 13. Ile osób podjęło próby zakończone śmiercią – o tym policyjne statystyki nie mówią.
Śledczy zauważają, że stalking ewoluuje i – kiedy w ocenie sprawców nie przynosi pożądanego efektu – bywa wstępem do bardziej dotkliwego nękania.
Jedna z najbardziej drastycznych spraw dotyczy mieszkanki Chrzanowa w Małopolsce. Gdy młoda kobieta odrzuciła ofertę wspólnego życia z 41-latkiem, który kładł parkiet w jej mieszkaniu, ten urządził jej piekło. Kiedy namowy nie zadziałały, mężczyzna zlecił pobicie kobiety, podpalił jej dwa kolejne samochody i drzwi mieszkania.
– Sprawca podpalił samochód przy bloku, w miejscu, gdzie znajdował się zawór gazu. Spowodował tym zagrożenie także dla innych mieszkańców – mówi „Rzeczpospolitej" Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.