– Zdecydował splot okoliczności – mówi Adam Ostolski, jawny gej, współprzewodniczący Partii Zieloni i kandydat Zjednoczonej Lewicy do parlamentu. W ten sposób tłumaczy, dlaczego do Sejmu nie dostał się żaden kandydat LGBT, czyli lesbijka, gej, bi- lub transsseksualista nie ukrywający swojej orientacji.
Takich osób było wyjątkowo dużo. Spisy kandydatów LGBT publikowały w internecie portale i profile na Facebooku poświęcone mniejszościom seksualnym. Zestawiając nazwiska z list można obliczyć, że w sumie kandydatów nie kryjących, że są nieheteroseksualni, było aż 27.
Na czym polega wspomniany splot okoliczności? Większość, bo 12 kandydowało z Partii Razem i praktycznie nie miało szans na wybór, bo zgodnie z przewidywaniami, nie przekroczyła ona progu wyborczego. Jednak kolejni mieli już szanse na wejście do Sejmu.
10 homoseksualistów startowało z list Zjednoczonej Lewicy, a niektórzy mieli wysokie miejsca na listach. Przykładowo Adam Ostolski dostał „jedynkę" w Szczecinie, a Krystian Legierski – „trójkę" w Warszawie. Ostatecznie Zjednoczona Lewica znalazła się tuż pod ośmioprocentowym progiem wyborczym dla koalicji i nie wprowadziła do Sejmu żadnego posła.
Sztuka wejścia do Sejmu nie udała się Radomirowi Szumełdzie, jedynemu jawnego gejowi na listach PO. Jednak o największym pechu może mówić Agnieszka Łuczak.