Co jest w ukraińskim zbożu? Na granicy go nie badano

Transportów na granicy nie badano na obecność metali ciężkich czy pestycydów – potwierdza nam rządowa inspekcja.

Aktualizacja: 14.04.2023 08:23 Publikacja: 06.04.2023 03:00

Przeciwko wwozowi zboża z Ukrainy od kilku dni protestują rolnicy w Polsce (na zdjęciu akcja rolnicz

Przeciwko wwozowi zboża z Ukrainy od kilku dni protestują rolnicy w Polsce (na zdjęciu akcja rolniczej Solidarności w Szczecinie)

Foto: PAP/Marcin Bielecki

Około 3 mln ton zboża z Ukrainy, które zamiast trafić do Afryki pozostało w Polsce, nie było poddane kontroli, która dałaby pewność, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji. Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), która prowadzi graniczną kontrolę jakości artykułów przywożonych spoza państw członkowskich Unii Europejskiej, bada wyłącznie ich zgodność z deklaracją producenta, czyli z wymaganiami wynikającymi z załączonych dokumentów – wynika z odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej”.

Jak sprawdziliśmy, ziaren z Ukrainy nie otrzymały do badań na obecność w nich pozostałości środków ochrony roślin państwowe instytuty – w Puławach ani w Poznaniu.

„Techniczne” zboże

O tym, że sprowadzone z Ukrainy tanie zboże (głównie pszenica i kukurydza) nie tylko zalało polski i europejski rynek, wywołując kryzys w rolnictwie, ale i – niezbadane – trafiło do paszarni, młynów i producentów makaronów, mówią sami rolnicy. Nasze ustalenia to potwierdzają.

Czytaj więcej

PiS szuka resetu na wsi. Dymisja Kowalczyka? „Nie było już wyjścia”

„W ramach granicznej kontroli jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych nie posiadamy jako inspekcja uprawnień do badania parametrów zdrowotnych i fitosanitarnych, np. oznaczania pozostałości środków ochrony roślin, metali ciężkich oraz zawartości mykotoksyn w żywności” – odpowiada nam Izabela Zdrojewska, rzeczniczka IJHARS. W Polsce „rozeszło” się – jak nam wskazywał Tomasz Obszański, szef NZSS Rolników Indywidualnych Solidarność – około 3 mln t zboża z Ukrainy.

Co więcej, sprowadzano je już w ubiegłym roku jako „techniczne” (tej kategorii nie ma w polskim nazewnictwie), dzięki czemu nie podlegało kontroli, bo nie było przeznaczone do spożycia.

– Powiem to pod nazwiskiem. To „zboże techniczne” po przekroczeniu polskiej granicy, jako pszenica konsumpcyjna trafiało do mieszalni pasz i młynów. Nikt tego nie pilnował i mimo danej nam obietnicy rząd nadal z tym nic nie robi – mówi „Rzeczpospolitej” Ryszard Napierała, rolnik z Wielkopolski.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dymisja Kowalczyka i minimalizowanie strat

Tymczasem już w grudniu 2022 r. minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapewniał, że wwożone zza wschodniej granicy zboże od tego roku będzie badane „na wejściu" do Polski pod kątem pozostałości pestycydów. „Zostały już zakupione chromatografy – specjalne urządzenia do wykonywania takich analiz” – mówił Kowalczyk.

Jednak – według rolniczego związku – do dziś nie ma takich badań. A te które są, nie dostarczają wiedzy o tym, czy w zbożu znajdują się resztki środków ochrony roślin, metali ciężkich lub toksyny wytwarzane przez niektóre gatunki grzybów (pleśni). Co więc jest w ukraińskim zbożu – nie wiadomo. Kontrola ma ograniczony zakres.

– W przypadku zbóż, dla których nie ma określonych szczegółowych wymagań co do ich jakości handlowej, zarówno na poziomie krajowym, jak i w Unii Europejskiej, IJHARS na granicy bada wyłącznie zgodność tych produktów z deklaracją producenta, czyli wymaganiami wynikającymi z załączonych dokumentów, np. specyfikacji jakości, atestu jakości – wyjaśnia nam Izabela Zdrojewska. Na granicy sprawdzano więc – i to tylko dla zboża oznaczonego jako konsumpcyjne – jedynie to, czy produkty są zgodne z tym, co zadeklarował producent.

Szkodnik w ziarnie

Jeśli kontrola stwierdzi „niewłaściwą jakość handlową importowanych zbóż przeznaczonych na cele spożywcze”, inspekcja zakazuje wprowadzenia ich do obrotu.

W 2022 r. tzw. graniczną kontrolą jakości handlowej IJHARS objęto 4896 partii zbóż (kukurydzy, pszenicy, jęczmienia, prosa, żyta, owsa i gryki) z Ukrainy, a zakazano wprowadzenia do obrotu 120 partii zbóż (kukurydzy, jęczmienia, pszenicy i prosa) „co stanowiło 2,4 proc. skontrolowanych”. Powód? Były w nich żywe lub martwe szkodniki oraz zapleśniałe ziarna.

Czytaj więcej

Robert Telus. Człowiek Macierewicza zostanie nowym ministrem rolnictwa

Z kolei w tym roku (do 9 marca) sprawdzono na granicy 765 partii zbóż i zakwestionowano dwie partie (pszenicy oraz prosa), również z powodu obecności szkodników.

Jak sprawdziliśmy, ukraińskiego zboża nie badały pod kątem użytych do ich produkcji środków ochrony roślin, żadne Państwowe Instytuty Badawcze – ani Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, ani Instytut Ochrony Roślin z Poznania.

Unijne normy

Dlaczego zbadanie zboża wwożonego spoza Unii jest tak istotne?

– Ukraina nie jest członkiem UE i nie jest zobowiązana do stosowania norm określonych dla rolnictwa w krajach unijnych, w tym w Polsce, gdzie wiele środków ochrony roślin jest wycofywanych i nie można ich stosować – tłumaczy „Rzeczpospolitej” dr Tomasz Stobiecki, kierownik oddziału Instytutu Ochrony Roślin PIB w Sośnicowicach, gdzie prowadzi się analizy pozostałości środków ochrony roślin w żywności, paszach i materiale roślinnym, glebie i wodzie.

Ministerstwo Rolnictwa nie odpowiedziało „Rzeczpospolitej” na żadne z pytań, w tym dotyczące chromatografów, które od tego roku miały stanąć na granicach z Ukrainą i przeprowadzać analizy składu ziaren.

Jak mówi nam dr Tomasz Stobiecki, urządzenie to może i łatwo kupić (koszt sięga od 1,5 do 2,5 mln zł), ale żeby z niego korzystać, należy zorganizować laboratoria, ludzi, a wcześniej jego certyfikację.

– To wszystko trwa dwa, trzy lata – szacuje Stobiecki. Najtrudniejsze i najkosztowniejsze jest zbadanie pod kątem mykotokstyn, czyli toksyn wytwarzanych przez grzyby, głównie pleśń.

Tymczasem 13 kwietnia Ministerstwo Rolnictwa Słowacji zamknęło swój rynek dla ukraińskiego zboża w efekcie niezadowalających wyników badania 1 500 ton pszenicy z Ukrainy, zajętej przez słowacką służbę weterynaryjną (SVPS) w jednym z młynów. W zbożu z tym znaleziono pestycyd zakazany w UE.

Czytaj więcej

Słowacja zamyka swój rynek dla ukraińskiego zboża. Znaleziono w nim pestycydy

Około 3 mln ton zboża z Ukrainy, które zamiast trafić do Afryki pozostało w Polsce, nie było poddane kontroli, która dałaby pewność, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji. Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), która prowadzi graniczną kontrolę jakości artykułów przywożonych spoza państw członkowskich Unii Europejskiej, bada wyłącznie ich zgodność z deklaracją producenta, czyli z wymaganiami wynikającymi z załączonych dokumentów – wynika z odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii
Kraj
Szef BBN: Rosyjska rakieta nie powinna być natychmiast strącona
Kraj
Afera zbożowa wciąż nierozliczona. Coraz więcej firm podejrzanych o handel "zbożem technicznym" z Ukrainy
Kraj
Kraków. Zniknęło niebezpieczne urządzenie. Agencja Atomistyki ostrzega
Kraj
Konferencja Tadeusz Czacki Model United Nations