Reklama

Przed szczytem NATO - analiza Andrzeja Stankiewicza

Zgoda na przyciąganie do Polski żołnierzy i infrastruktury NATO to jedyny dziś element, który łączy koalicję i opozycję.

Aktualizacja: 04.07.2016 08:03 Publikacja: 04.07.2016 07:53

Przed szczytem NATO - analiza Andrzeja Stankiewicza

Foto: Waldemar Kompała

W dniu, w którym na szczycie w Warszawie szefowie państw NATO na czele z Barackiem Obamą potwierdzą, że w Polsce zaczną stacjonować sojuszniczy żołnierze, ruszy polityczna batalia o to, kto jest ojcem tego sukcesu.

Przez lata polska polityka rządziła się dwoma aksjomatami — niemal bezkrytycznym członkostwem w Unii Europejskiej oraz jednogłośnym poparciem dla NATO. Za swych pierwszych rządów w latach 2005-2007, ale przede wszystkich obecnie, PiS znacznie schłodziło prounijny kierunek. W kilku kwestiach — choćby Trybunału Konstytucyjnego — wręcz weszło na kolizyjny kurs z Brukselą.

Dlatego też NATO jako filar polskiego bezpieczeństwa to w tej chwili jedyny element, który łączy wszystkie główne partie polityczne. Poza ugrupowaniami marginalnymi, jak KORWIN czy Razem, żadna partia nie sprzeciwia się rozlokowaniu w Polsce żołnierzy NATO. Szef MON Antoni Macierewicz mówi tak: — Gdy w listopadzie rozpoczęliśmy rokowania, to wydawało się, że szanse mamy bardzo małe. Była mowa o małych zespołach, które będą ćwiczyły w Polsce. Mówiono: ćwiczenia, żadnej stałej obecności.

Jednak bez względu na to po jak ostrą retorykę sięgnie Macierewicz, to akurat w sprawie rozlokowania wojsk NATO w Polsce po prostu kontynuował działania Platformy. Od szczytu w Newport w 2014 r., gdzie prezydent Bronisław Komorowski i szef MON Tomasz Siemoniak ostatecznie przystali na to, że nie będzie stałych baz NATO w Polsce, byli za to ostro krytykowani przez PiS. Andrzej Duda jeszcze w pierwszych miesiącach prezydentury — gdy trwała kampania wyborcza do parlamentu — powtarzał, że w Polsce powinny powstać stałe bazy NATO. Było to wyraźną krytyką Platformy, oskarżanej przez PiS o uleganie naciskom Niemiec, przeciwnych większemu zaangażowaniu militarnemu NATO na Wschodzie w imię dobrych relacji z Rosją.

Po przejęciu pełnej władzy PiS rychło przekonało się jednak, że to nie Platforma była nieudolna, tylko sojusznicy tak niechętni wysyłaniu swych żołnierzy na Wschód. Dlatego szczyt w Warszawie skończy się tak, jak to planowali politycy poprzedniego obozu władzy — w Polsce będzie stacjonować batalionowa grupa bojowa, prawdopodobnie pod dowództwem USA.

Reklama
Reklama

Osobną kwestią są rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie rozmieszczenia ciężkiej brygady pancernej w naszym regionie. W lutym USA zapowiedziały, że w 2017 roku przeznaczą 3,4 mld dolarów na wzmocnienie swej wojskowej obecności w Europie Środkowo-Wschodniej.

A zatem wkrótce po szczycie NATO w Warszawie, rozpoczną się rokowania dotyczące sprowadzenia do Polski dodatkowych żołnierzy amerykańskich.

Spór władzy i opozycji o to, kto jest autorem tego sukcesu, jest i tak lepszy od oskarżeń o odpowiedzialność za wszelkiego rodzaju klęski, do czego dwa główne bloki polityczne przyzwyczaiły nas w ciągu ostatniej dekady.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Kolejne dziesiątki milionów w remont Sali Kongresowej. Termin otwarcia się oddala
Kraj
Czeski RegioJet wycofuje się z przyznanych połączeń. Warszawa najbardziej dotknięta decyzją
Kraj
Warszawiacy zapłacą więcej za wywóz śmieci. „To zwykły powrót do starych stawek”
Kraj
Zielone światło dla polskiej elektrowni jądrowej i trzęsienie ziemi w PGE
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama