O konflikcie między jeszcze do nie dawna dwoma wiceministrami kultury w rządzie Beaty Szydło mówiło się od dłuższego czasu. Poróżniło ich przede wszystko to, kto będzie głównym architektem przy tworzeniu ustawy o mediach narodowych, a co za tym idzie, kto otrzyma z ręki prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zielone światło do obsadzania swoimi ludźmi mediów publicznych.
Kompromitacja z ustawą
Pierwszą bitwę o dostęp do ucha prezesa wygrał Czabański, który jeszcze jako wiceminister kultury otrzymał misję przygotowania od podstaw nowej ustawy medialnej, zawierającej zapisy o opłacie audiowizualnej. Jednak pierwsze propozycje Czabańskiego zakończyły się totalną porażką, ze względu na konieczne konsultacje z Komisją Europejską wejście opłaty w życie może się bowiem przeciągnąć nawet do 2018 r. Z tego powodu Czabańskich musiał zresztą dość obficie się tłumaczyć samemu Kaczyńskiemu.
Z kolei Kurski został prezesem TVP, lecz – jak twierdzą źródła „Rzeczpospolitej" – tylko na okres, kiedy nowe regulacje o mediach narodowych wejdą w życie. – Takie ustalenia były od samego początku, że Kurski będzie na Woronicza tylko tymczasowo. Lecz zeszłotygodniowa samowolka Czabańskiego przy odwołaniu Kurskiego wszystko może zmienić – mówi nam polityk PiS ze ścisłego kierownictwa partii. Przywrócenie Kurskiego przez prezesa PiS na fotel szefa TVP spowodowało, że wewnętrznego sporu w obozie władzy nie da się już zatuszować. Co więcej, zarówno Kurski, jak i Czabański zdali sobie sprawę, że każde rozstrzygnięcie jest jeszcze możliwe, a najlepszą strategią jest zdyskredytowanie przeciwnika. I to przy użyciu prawicowych mediów.
Rozgrywka w mediach
Stąd w poniedziałek w dwóch tygodnikach popierających obecny obóz władzy ukazały się wywiady, w których obaj politycy nie szczędzą słów krytyki pod swoim adresem. Kurski w rozmowie z tygodnikiem „wSieci" nazwał decyzję Rady Mediów Narodowych „szkodliwą akcją" i „puczem". Jak mówił, był to „cios dla TVP", gdyż próbowano go odwołać „w chwili największych od lat triumfów TVP", jakimi były skoki oglądalności związane z Euro 2016, szczytem NATO oraz ŚDM. Ponadto Kurski obarcza Czabańskiego całą winą za wprowadzenie niepotrzebnego chaosu. – Tak naprawdę trzeba tę telewizję budować na nowo. Miały to umożliwić projekty ustaw, nad którymi pracował Krzysztof Czabański – mówi Kurski. Jego zdaniem Czabański miał wszystkie możliwe narzędzia, wsparcie wszystkich na prawicy i półtora roku spokoju, by dokończyć reformę mediów publicznych. A dziś – jak wskazuje – nie ma najważniejszego narzędzia, czyli nowej opłaty audiowizualnej, z której miałyby być finansowane TVP, Polskie Radio i PAP.
Z kolei Czabański w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy" stwierdził, że Kurskiemu bardziej zależy na lansowaniu własnej osoby niż na zmianach w TVP. Szef RMN zarzuca też Kurskiemu brak ruchów w kierunku reaktywowania twórczych redakcji w antenach, jak również zwraca uwagę na znaczny spadek oglądalności czołowych programów TVP. Czabański za niepokojące uznaje także niejasne nominacje personalne w telewizji, a przede wszystkim brak procedury konkursowej przy obsadzaniu choćby dyrektorów anten czy innych ważnych stanowisk. A to – zdaniem szefa RMN – budzi podejrzenie o stronniczość przy nominacjach.