Najbardziej pewnie zabolało, że bardzo ostre antyubeckie uzasadnienie do wyroku odczytał Andrzej Rzepliński, którego „Gazeta” zawsze miała za swego. A tu... taka zdrada!
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/25/dominik-zdort-z-czerskiej-powiewa-peerelem/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
„Powiało IV RP” - pisze w komentarzu Ewa Siedlecka i wymienia wszystkie grzechy Trybunału: zastosował odwet i odpowiedzialność zbiorową, odrzucił zasadę ochrony praw nabytych, zanegował rezolucje Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy... W tej sytuacji Trybunał może zrobić tylko jedno - zbiorowo podać się do dymisji, posypać głowy popiołem i we włosienicach stawić się w ponurym zamczysku przy Czerskiej.
Żeby nie było wątpliwości: ja też nie cenię za bardzo Trybunału Konstytucyjnego. To organ państwowy zakorzeniony w III RP jak mało który, skompromitowany wieloma orzeczeniami, często wbrew zdrowemu rozsądkowi nadinterpretujący prawo na korzyść swoich politycznych patronów. Wczorajszy wyrok to niestety tylko wybryk, choć dający nadzieję na to, że od czasu do sumienie sędziów się obudzi.
Ale gdy czytam u Ewy Siedleckiej, że TK powinien bezwzględnie bronić zasady, iż „państwo nie odbierze obywatelowi tego, do czego się wobec niego zobowiązało”, to aż chce mi się bronić Trybunału. Bo z tego, co dziennikarka „Gazety” pisze, można wysnuć prosty wniosek, że „Polska Ludowa”, była normalnym praworządnym państwem, taką zwyczajną Rzeczpospolitą, a może wręcz już III Rzeczpospolitą, odrodzoną w roku 1944 w Chełmie Lubelskim. Gdyby rozwijać dalej tę filozofię, należałoby uznać także „prawa nabyte”, do których respektowania zobowiązała się Generalna Gubernia na początku lat 40-ych.