Tekst z archiwum tygodnika "Plus Minus"
W 1975 roku, najlepszym z klasowego punktu widzenia, z wczasów socjalnych (czyli dotowanych) skorzystało 65 procent pracowników umysłowych, 46 procent robotników wykwalifikowanych i 38 procent robotników niewykwalifikowanych. W szczytowym 1977 roku wyjechało na wakacje poza miejsce stałego zamieszkania 46 procent obywateli Polski. Można by zapytać: i komu to przeszkadzało?
Otóż nikomu. To system wyczerpał swoje możliwości. Miejsca w ośrodkach wypoczynkowych były w tymże roku obłożone w przeszło stu procentach, a w budżecie państwa zabrakło funduszy na inwestycje w "sektorze turystycznym". Zaczęło też brakować pieniędzy na dotacje do wczasów. I nie do pokonania okazały się kłopoty aprowizacyjne. W ciągu dekady lat osiemdziesiątych liczba wyjeżdżających na wakacje znacząco zmalała i nigdy już nie powróciła do poziomu z końca lat siedemdziesiątych. Największy spadek nastąpił oczywiście w grupie najmniej zarabiających. Ale wbrew potocznej opinii to nie kapitalizm odebrał im wakacyjne przywileje, tylko socjalizm popadł w zadyszkę.
Przodownicy piszą z wakacji
Masowa rekreacja wakacyjna należała do arsenału ofensywy ideologicznej i propagandowej od początków Polski Ludowej. Ale nie była jej wynalazkiem. W pierwszych latach powojennych baza turystyczna i wczasowa z prawdziwego zdarzenia była przede wszystkim poniemiecka, na tzw. Ziemiach Odzyskanych: w kotlinach Kłodzkiej i Jeleniogórskiej, na Pomorzu Zachodnim i na Mazurach. Kult tężyzny fizycznej, sprawności sportowej i - może przede wszystkim - obronnej oraz skojarzenie jakości odpoczynku wakacyjnego robotników z ich wydajnością produkcyjną był właściwy nie tylko doktrynie socjalistycznej, lecz i narodowosocjalistycznej.
Prawo ludu pracującego do wypoczynku zostało zapisane w Konstytucji PRL, ale nie było zdobyczą wyłącznie jej ustroju. W tym czasie także na Zachodzie wakacyjne wyjazdy zaczęły przybierać coraz bardziej masowy charakter, w miarę jak ludziom pracy przybywało wolnego czasu i nadwyżek w domowych budżetach. W Polsce Ludowej urlopy były dłuższe lub takie same jak w krajach zachodnich, lecz zarobki niższe, niewystarczające na sfinansowanie wczasów choćby dla jednej osoby, nie mówiąc już o całej rodzinie. Władza ludowa postanowiła więc zaliczyć wydatki wakacyjne do funduszu spożycia zbiorowego, a ten rozdzielać według własnego uznania.