Lis powiedział, że i Prof. Andrzej Zybertowicz (doradca premiera) i Elżbieta Kruk (była szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i obecna kandydatka PiS-u na posłankę) odegrali rolę w wywieraniu tych nacisków.
Lis powiedział, że szefostwo stacji od pewnego czasu podlegało "brutalnym atakom". Zapowiada, że być może więcej powie po wyborach parlamentarnych.
Dodał, że nie ma pretensji do właściciela stacji. - Nie widzę powodu, żeby piętnować ofiarę, wolę piętnować kata - powiedział.
Lis zaznaczył, że jeszcze na dzień przed odsunięciem go od produkcji "Wydarzeń", niczego się nie spodziewał. Tym bardziej, że - jak mówił - zostały "przepchnięte" dokumenty dotyczące nowego wystroju studia telewizyjnego, a kilkadziesiąt osób otrzymało podwyżki.
- Ponieważ wszystko to zostało w cudzysłowie klepnięte, więc pomyślałem, że będzie to jakiś moment, kiedy dostaniemy gwarancję jakiejś tam stabilizacji - powiedział Lis.