[i]starszy kapitan Daniel Kowaliński, rzecznik straży pożarnej w Kamieniu Pomorskim [/i]
[b]Rz: Naoczni świadkowie twierdzą, że akcja gaszenia pożaru w budynku przy Wolińskiej była źle zorganizowana, że ludzie sami ratowali sąsiadów. Brakowało też wody w hydrantach w budynku.[/b]
[wyimek]Z doświadczenia wiemy, że z takich płomieni nikt nie mógł się uratować. Akcję zakończyliśmy w ciągu kilkunastu minut[/wyimek]
Daniel Kowaliński: Według mnie pożar był zbyt późno zauważony, ludzie spali głęboko – był to drugi dzień świąt, wolny od pracy. Pierwsza jednostka przyjechała na miejsce już po dwóch minutach od zgłoszenia, ale na ratunek było właściwie za późno. Główna klatka schodowa stała w ogniu, na korytarzach to samo. Piekło. Budynek płonął jak pochodnia.
Ktoś, kto patrzy z boku, ocenia, że akcja była źle zorganizowana, chaotyczna. Tymczasem prawda jest taka, że ten budynek jest ogromny, ma kilka wejść. Dla strażaka priorytetem jest ratowanie ludzi. Ale musi też myśleć o własnym bezpieczeństwie. Powtarzam: kiedy przyjechaliśmy na miejsce, budynek cały był już w ogniu, za późno nas wezwano.
Strażacy od razu wezwali pomoc z komendy powiatowej i cysternę z 18 tonami wody. Byłem na miejscu jednym z pierwszych, widziałem, z jakim zaangażowaniem moi koledzy prowadzą akcję w tak trudnym terenie, że po kilkunastu minutach byli wykończeni. Uspokajałem ich, tłumacząc, że zrobili, co mogli.
[b]Dlatego tak szybko zakończyliście akcję ratowniczą?[/b]
Bo nie było już kogo ratować w środku. Z doświadczenia wiemy, że nikt z takiego pożaru nie mógł się uratować. Akcję zakończyliśmy w ciągu kilkunastu minut, zaczęliśmy gasić płomień. Wszystkie ofiary znaleźliśmy w środku, w pogorzelisku. Trudno powiedzieć, od czego zginęli. Praktyka mówi, że najpierw zabójcą jest czad, że nie spłonęli żywcem. Ale to dopiero ustali sekcja zwłok.
[b]W jakim stanie był budynek?[/b]
Tego nie wiem. Był pod ścisłą kontrolą władz miasta. Wiem natomiast, że niedawno instalacja elektryczna w budynku była wymieniana na nową. Mieszkało tam dużo rodzin, każdy miał czajnik elektryczny i instalacja nie wytrzymywała.
[b]Krzysztof Gawroński, administrator budynku, zapewnił, że stan techniczny obiektu był dobry, ale konstrukcja była łatwopalna, dlatego pożar mógł rozprzestrzenić się tak szybko.[/b]
Wyjaśni to dopiero śledztwo, na obecnym etapie my nie możemy oceniać tych kwestii.
Blok został zbudowany z dwóch części: parter z pustaków – tu pożar nie sięgnął, i dwie kondygnacje z drewna. Stąd pewnie ogień tak szybko się rozprzestrzenił.
[b]Wiemy, że strażacy znają ten budynek bardzo dobrze, bo – tak twierdzą okoliczni mieszkańcy – w ostatnim czasie przyjeżdżaliście tutaj do podpaleń aż pięć razy. Czy to prawda?[/b]
W chwili obecnej nie mogę tego potwierdzić, upłynęło zaledwie kilkanaście godzin od zdarzenia, zajmowaliśmy się ratowaniem i gaszeniem.
Osobiście pamiętam, że w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy byliśmy tu na pewno dwa razy. Raz rzeczywiście było to zaprószenie ognia, ale za drugim razem spalił się garnek.
Wszystko będziemy szczegółowo analizować. Pod uwagę bierzemy wszystkie możliwości, później je eliminujemy. Na końcu zostaje prawda.[/ramka]
[ramka][srodtytul]Wyjście ewakuacyjne było ze szkła, a je łatwo rozbić[/srodtytul]
[i]Krzysztof Gawroński dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim[/i]
[b]Rz: Dlaczego budynek przy ulicy Wolińskiej w Kamieniu Pomorskim spłonął tak szybko? Czy to wina materiałów, z których został wzniesiony?[/b]
Krzysztof Gawroński: Budynek miał trzy kondygnacje. Parter został zbudowany z suporeksu. Mieściły się tam cztery lokale komunalne, ale tylko jeden był zamieszkany. Pozostała część budynku została oparta na stalowej konstrukcji obłożonej płytami pilśniowymi i tak zwanymi płytami czeskimi z domieszką azbestu, który miał zabezpieczać przed ogniem. Ale mimo wszystko konstrukcja była łatwopalna.
[b]Dlaczego nie próbowaliście tego zmienić?[/b]
Budynek wzniesiono pod koniec lat 70., ale gmina przejęła go dopiero w 2007 roku. Wcześniej należał do zakładów gazowniczych w Zielonej Górze. Planowaliśmy wyburzyć dwa piętra i zbudować je raz jeszcze. Tym razem z cegły. Prace miały się rozpocząć jeszcze w tym roku. Jak widać, nie zdążyliśmy.
[b]Ale problem bezpieczeństwa nie sprowadza się chyba tylko do łatwopalnej konstrukcji? Podobno w budynku zamknięte było wyjście ewakuacyjne...[/b]
Chodziło przede wszystkim o to, by uniemożliwić dzieciom samodzielne wychodzenie na schody.
Ale drzwi nie stanowiły przecież żadnej poważnej przeszkody – były przeszklone, a szybę łatwo można rozbić. Poza tym klucz do nich miał gospodarz obiektu. Dlaczego ich nie otworzył?
Wiemy tylko, że osoba ta znalazła się na liście zaginionych.
[b]A jak przedstawiał się stan techniczny budynku? Czy przyczyną pożaru mogło być na przykład zwarcie instalacji elektrycznej?[/b]
To wydaje się mało prawdopodobne. Instalacja była nowa. Stan techniczny obiektu także nie budził zastrzeżeń. Potwierdziła to przeprowadzona dwa miesiące temu ekspertyza.[/ramka]
[ramka][srodtytul]Walczyło 14 zastępów[/srodtytul]
[b]godz. 0.40[/b]
Dyspozytorka straży pożarnej w Kamieniu Pomorskim otrzymuje zgłoszenie o pożarze. Pierwszy zespół jest na miejscu już po dwóch minutach, po kilkunastu dojeżdżają kolejne. W sumie w akcji bierze udział 14 zastępów.
[b]godz. 6.30[/b]
Kończy się dogaszanie budynku. Strażacy znajdują sześć zwęglonych ciał.
[b]przed godz. 9[/b]
Rzecznik rządu Paweł Graś informuje, że na miejsce wypadku jedzie premier Donald Tusk. Straż podaje, że w pogorzelisku znaleziono 21 ciał, w tym sześcioro dzieci.
[b]godz. 11[/b]
Prezydent Lech Kaczyński ogłasza trzydniową żałobę narodową, a burmistrz Kamienia Pomorskiego Bronisław Karpiński powołuje sztab kryzysowy.
[b]godz. 11.40[/b]
Premier deklaruje pomoc z rezerwy celowej w odbudowie budynku.
[b]godz. 13[/b]
Strażacy kończą przeszukiwanie dwóch kondygnacji budynku. Liczba ofiar się nie powiększa. [/ramka]