"Prywatyzacja ma ruszyć z kopyta" - cieszy się "Polska. The Times", "Prywatyzacja przyspieszy" - dodaje "Rzeczpospolita", przedstawiając przy tym kwoty wielkie - 36,7 mld zł ma przynieść do końca przyszłego roku m.in. sprzedaż części akcji Lotosu, Giełdy Papierów Wartościowych, Ciechu, Ruchu, być może także KGHM, giełdowy debiut Turonu i Enei...
Wszystko pięknie, tylko od 2005 r. prywatyzacja szła jak po grudzie, a budżetowe wpływy z tego tytułu nie przekraczały 3 mld zł. Z tegorocznego planu, ambitnie określonego na 12 mld zł, dotychczas udało się uzyskać ledwie... 1,4 mld zł.
Jeśli plan się powiedzie, Platforma Obywatelska powinna udać się z pielgrzymką do Częstochowy w podzięce za kryzys. Do tej pory bowiem wyborcze hasło PO, zapowiadające przyspieszenie prywatyzacji, było warte w 2007 r. 1,9 mld zł (no, powiedzmy że to jeszcze spadek po poprzednikach), a w ubiegłym 2,4 mld zł (w sumie postęp jest, ale mizerny). I jak to odnieść do rekordowego roku 2000, kiedy minister Emil Wąsacz, ciągany zresztą potem po Trybunałach, sprywatyzował majątek wart 27,2 mld zł?
Co prawda zdaniem "Dziennika" ten zryw sprowadza się w sumie do hasła: "Rząd sprzedaje, co się da"... Także majątek upadłych stoczni w Gdyni i Szczecinie. Niezbyt jednak skutecznie, bowiem tak naprawdę wciąż do końca wiadomo, cóż to za tajemnicza spółka-nabywca Stichting Particulier Fonds Greenrights, którą reprezentuje katarski bank inwestycyjny QInvest, i dlaczego nie wpłaciła w terminie 380 mln zł za stoczniowe aktywa.
Tak na marginesie to tyle, ile dziś trzeba by zapłacić za 10 stumetrowych apartamentów i jeden 50-metrowy na dokładkę przy najdroższej ulicy świata - Princesse Grace w Monako. Tam metr kwadratowy luksusowego mieszkania z widokiem na morze kosztuje dziś - według rankingu magazynu "Wealth Bulletin", cytowanego przez "Rzeczpospolitą" - 120 tys. dolarów. Nic, tylko kupować, bo rok temu cena wynosiła 190 tys. dol. Albo inaczej - tyle, co cztery 400-metrowe penthousy przy nowojorskiej Piątej Alei, koniecznie z widokiem na Central Park. Ostatnio jeden taki poszedł za marne 29 mln dol. (średnia cena metra na tej ulicy to 72 tys. dol., co daje jej III miejsce na świecie, po Chemin de Saint-Hospice w Cap Ferrat na francuskim Lazurowym Wybrzeżu).