Gdy 30 lipca był nieobecny po raz szósty, sąd wystawił za nim list gończy i nakazał doprowadzić go na kolejną rozprawą, która miała się odbyć w środę w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Poszukiwacze z wydziału kryminalnego oraz funkcjonariusze CBŚ nie zdołali go jednak odnaleźć. – Nie będziemy ujawniać prowadzonych działań operacyjnych – mówi Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Prokuratura traktowała od początku sprawę „młodego miasta” priorytetowo, bowiem w Łodzi dochodziło do porwań, a nawet strzelano z broni palnej. Roman H. został zatrzymany po przypadkowej bijatyce w restauracji, w której poniósł śmierć szef firmy ochroniarskiej, w której podejrzany pracował. Wina H. była bezsporna.
– Mógł za zabójstwo spędzić całe życie w więzieniu, ale został skazany tylko na 11 miesięcy pozbawienia wolności za pobicie ze skutkiem śmiertelnym – mówi jeden z oskarżonych.
Roman H. zgodził się odsłonić kulisy walk rywalizujących o wpływy w mieście gangów w zamian za bezkarność, czyli status małego świadka koronnego. Gdy zatrzymano 13 osób z gangu, którego domniemanym szefami byli Michał J. i Grzegorz B. ps. Indian, na konferencję prasową przyjechał ówczesny Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek. Twierdził, że w śledztwie przewijają się dwa wątki. Pierwszy dotyczy działalności ekonomicznej, a drugi porachunków pomiędzy gangsterami. Kulminacja walki o wpływy w Łodzi miała nastąpić przed pięciu laty podczas umówionej strzelaninie na stadionie ChKS. Według prokuratury grupy przestępcze Michała J. i Indiana oraz konkurencyjnej Edmunda R. ps. Popelina walczyły o wpływy po rozbitej przez organy ścigania „łódzkiej ośmiornicy”. Według wersji oskarżonych do wzajemnej strzelaniny nie mogło dojść, bo konkurencyjna grupy Popeliny nie dojechała na stadion.
W zeznaniach Romana H. i trzech innych osób, także ubiegających się o status małego świadka koronnego, było wiele rozbieżności. Sąd wobec tego zadecydował wypuścić na wolność pomawiane przez byłego ochroniarza osoby. – Miałem być uczestnikiem strzelaniny na ChKS, choć byłem w tym czasie w Austrii na nartach, co poświadczyła nawet miejscowa policja – mówi inny z oskarżonych.