Rząd zlecił polskim służbom specjalnym monitorowanie sprzedaży majątku polskich stoczni. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostała takie polecenie jesienią 2008 r. Działać miało także Centralne Biuro Antykorupcyjne. – Tarczę antykorupcyjną tego przetargu budowało ABW. Informacje przekazywane przez tę służbę Ministerstwo Gospodarki oceniało bardzo wysoko – mówi Konstanty Miodowicz, poseł PO z Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
Tymczasem – jak wynika ze stenogramów podsłuchów Centralnego Biura Antykorupcyjnego – przy przetargu mogło dojść do nieprawidłowości (urzędnicy mieli faworyzować inwestora z Kataru). W dodatku strona polska do końca nie wiedziała, komu sprzedaje majątek zakładów. Dlaczego, skoro o tak ważną transakcję dbać miały specsłużby?
[srodtytul]ABW pisze niewiele [/srodtytul]
Z informacji "Rz" wynika, że współpraca między służbami od samego początku układała się nie najlepiej. Kiedy w maju 2009 r. Stiching Particulier Fonds Greenrights (SPFG) – fundusz zarejestrowany na Antylach Holenderskich – wpłacił wadium w przetargu, ABW przygotowała tajną notatkę na temat inwestora. Dokument na początku czerwca trafił do Kancelarii Premiera i Ministerstwa Skarbu.
Kontrwywiad opisał rolę, jaką w procesie kupna stoczni pełni Abdul Rahman el Assir. Ten Libańczyk z hiszpańskim paszportem znany jest polskim służbom. Jeszcze w PRL rozpoczął współpracę z polskim przemysłem zbrojeniowym. Załatwił dla Bumaru kilka intratnych kontraktów na sprzedaż broni.