Reklama

Kto rządzi i kto będzie rządzić Unią Europejską

„Gazeta Wyborcza” pisze dziś, w jaki sposób wybierani będą najwyżsi funkcjonariusze Unii Europejskiej w związku z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego. I o tym, co jest realną groźbą, że decyzje w tej sprawie zapadną w bardzo wąskim gronie przywódców dwóch-trzech najpotężniejszych państw. Polski rząd walczy, aby tak się nie stało.

Aktualizacja: 10.11.2009 09:57 Publikacja: 10.11.2009 09:50

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

„Jak dowiaduje się "Gazeta", Polska na kilka dni przed kluczowym szczytem Unii rzuciła wczoraj na stół dokument w sprawie obsady najważniejszych stanowisk w Europie, które tworzy traktat z Lizbony - prezydenta Rady Europejskiej (rady szefów krajów UE) oraz wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej (szefa dyplomacji). Polscy dyplomaci chcą, aby nominacje poprzedziły przesłuchania na forum Rady.

Obecnie jako faworyt na prezydenta UE wymieniany jest belgijski premier Herman Van Rumpoy, a na szefa dyplomacji - brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband oraz były włoski premier Massimo D'Alema. Sęk w tym, że ich nazwiska to efekt konsultacji wyłącznie najsilniejszych stolic UE, bo formalne rozmowy jeszcze się nawet nie rozpoczęły oraz nie opracowano procedury wyboru.

Pierwsze skrzypce grają Szwedzi, którzy przewodniczą teraz UE, oraz duże kraje - Niemcy, Francja i Wlk. Brytania. Im mniej jasna i bardziej zawoalowana procedura wyboru, tym większa szansa, że wygrają kandydaci popierani właśnie przez unijny triumwirat. I że Polska oraz mniejsze kraje Unii będą musiały zgodzić się na kogoś uzgodnionego wcześniej w węższym gronie” – czytamy w „Gazecie”.

Jak pisze GW, „nowe kraje UE z rosnącym rozgoryczeniem patrzą na poszukiwania kandydatów tylko w starej Europie”.

Wybór tych kandydatów pokazuje, jakie mechanizmy rzeczywiście rządzą w Unii i jak poważne jest zagrożenie, że rytm pracy UE będzie wyznaczany przez bardzo wąskie grono najpotężniejszych. Przed naszymi politykami – i rządem i prezydentem – stoi zadanie, aby do takiego rozwoju wypadków nie dopuścić. Nie jest to łatwe, ale nie jest niemożliwe.

Reklama
Reklama

Pytanie, czy uda nam się w tej sprawie zbudować wystarczająco dużą koalicję mniejszych państw, zwłaszcza państw naszego regionu. Czy to się powiedzie, będzie dobrym testem na nasze w miarę podmiotowe funkcjonowanie w przyszłości w Unii Europejskiej.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/11/10/kto-rzadzi-i-kto-bedzie-rzadzic-unia-europejska/]Skomentuj[/link][/ramka]

„Jak dowiaduje się "Gazeta", Polska na kilka dni przed kluczowym szczytem Unii rzuciła wczoraj na stół dokument w sprawie obsady najważniejszych stanowisk w Europie, które tworzy traktat z Lizbony - prezydenta Rady Europejskiej (rady szefów krajów UE) oraz wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej (szefa dyplomacji). Polscy dyplomaci chcą, aby nominacje poprzedziły przesłuchania na forum Rady.

Obecnie jako faworyt na prezydenta UE wymieniany jest belgijski premier Herman Van Rumpoy, a na szefa dyplomacji - brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband oraz były włoski premier Massimo D'Alema. Sęk w tym, że ich nazwiska to efekt konsultacji wyłącznie najsilniejszych stolic UE, bo formalne rozmowy jeszcze się nawet nie rozpoczęły oraz nie opracowano procedury wyboru.

Reklama
Kraj
Pierwsze odszkodowania dla pogorzelców z Ząbek. Ubezpieczyciele wypłacili już ponad 8 mln zł
Kraj
Warszawa coraz lepsza dla myszy i szczurów? Spada populacja kotów wolno żyjących
Kraj
Urzędnicy aresztowali buławę hetmana Branickiego. Od trzech lat leży w magazynie
Kraj
Odbudowa Pałaców Saskiego i Brühla. Testowanie kamienia
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Kraj
Krok w strony budowy wieżowca przy Twardej 7. Będzie wąski, wysoki i podcięty
Reklama
Reklama