Dwa miesiące po zaprzysiężeniu prezydenta Bronisława Komorowskiego, gdy Platforma nie ma już żadnych przeszkód we wprowadzaniu reform, w których miał jej przeszkadzać śp. Lech Kaczyński, eksperci są bardzo krytyczni. Najgorzej jest z finansami publicznymi, ale brakuje również ułatwień dla przedsiębiorców. Rozumiem, że cięcia wydatków przed wyborami mogą być bolesne, ale ułatwienia dla przedsiębiorców nie kosztowałyby rządu przecież bolesnych wyrzeczeń, wręcz przeciwnie. Ale PO wybiera pomoc doraźną, zamiast ułatwiać życie przedsiębiorcom jako grupie, woli pomagać swoim znajomym. Kto nie wierzy, niech zajrzy do wczorajszego raportu NIK, jak Sobiesiakowi pomagano budować wyciąg. Szkoda, że inni nie mogą liczyć na taką pomoc. (Szczegóły obszernego raportu ekonomistów w DGP).
W „Polsce The Times” ciekawy wywiad z Pawłem Piskorskim. Szef SD zapewnia, że zaprosi na spotkanie swej partii Janusza Palikowa, ponieważ podziela jego krytyczną ocenę rządu PO. Zdaniem Piskorskiego PO satysfakcjonuje bycie antyPiSem. W dodatku partia oddaliła się bardzo od swych korzeni i pomysłów, które przyświecały jej założycielom. Były prezydent Warszawy zapewnia, że urok Platformy przestaje działać i prędzej czy później Polacy odwrócą się od czaru premiera. Co do odejścia od ideałów – można się zgodzić. Reszta to myślenie życzeniowe. Po pierwsze Paweł Piskorski ma dobrą diagnozę słabości Platformy. Trudno się dziwić, wiele lat był jej ważnym politykiem. Od diagnozy jednak do ciekawego pomysłu politycznego jest bardzo daleko. I jeśli Palikot ma być równie skuteczny politycznie jak Piskorski ze Stronnictwem Demokratycznym, to panowie od razu powinni szukać pracy jako komentatorzy, publicyści lub felietoniści. Uwagi mają niekiedy ciekawe, pomysłów na przełamani monopolu PiS i PO – na razie żadnych.
Po drugie zaś tezie Piskorskiego w oczywisty sposób przeczą sondaże. Weźmy choćby sondaż w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”. Spada w nim PiSowi. Od wyborów prezydenckich partia Jarosława Kaczyńskiego zanotowała poważną stratę – bo o 8 pkt. procentowych. Dziś chęć głosowania na PiS deklaruje 23 proc. badanych. Platforma Obywatelska w tym samym czasie utrzymała 44-proc. popularność. Trzy lata po wyborach taki wynik to powód do dumy. Wygląda na to, że popularność w sondażach to jedyny sukces rządu Tuska. Szczególnie w świetle ocen ekspertów od ekonomii.
„Super Express” pyta, czy fakt, że Andrzej Halicki przestał być rzecznikiem Klubu PO, nie jest dowodem odroczonej zemsty Tuska. Gdy nazwał otoczenie Tuska lizusami, wszyscy się zarzekali, że w partii panuje wolność i demokracja, zaś za swą wypowiedź Halicki z pewnością nie zostanie ukarany. Ja politykom PO wierzę. Przecież poseł Halicki wcale nie został ukarany. Ta degradacja jest wszak prawdziwym zaszczytem. Porównywalnym tylko z tym, gdyby dostał propozycję zostania rzecznikiem Mirosława Sekuły, jeśli ten wygrałby wybory prezydenckie w Hindenburgu. Bo na sukces w Zabrzu poseł Sekuła szans raczej nie ma.
„Super Express” przedstawia też wnętrze sejmowego gabinetu Donalda Tuska. To z tego pomieszczenia premier będzie nadzorował prace nad rządowymi ustawami. Ciekawie było słuchać, jak politycy PO nie mogli się nachwalić swego szefa, jaki to świetny pomysł z tą przeprowadzką do Sejmu. Znów powtórzę: nie mam powodu powątpiewać, że politycy PO nie mają racji. Ale jeśli pomysł był tak świetny, czemu premier nie wpadł na niego wcześniej? Poprzednie ustawy były mniej ważne? Co z ofensywą ustawodawczą dwa lata temu? Była niedopilnowana? A może po prostu premier zmarnował trzy lata i dopiero teraz wziął się do pracy? Nie wiem, która wersja jest najbliższa prawdy (czy może wszystkie), wiem tylko, że jeśli się wpada na jakiś pomysł po trzech latach rządów i przekonuje wszystkich, że jest on genialny i zrewolucjonizuje pracę, natychmiast pojawia się pytanie: czy jego dotychczasowa praca była nic niewarta, a wcześniejsze pomysły niemądre?