Idą po władzę i niemałe pieniądze

O miejsca w samorządzie ubiega się ponad ćwierć miliona osób. Na listach jest ok. 30 proc. kobiet

Publikacja: 19.11.2010 02:12

Na listach nie brakuje działaczy ugrupowań politycznych, którzy startują, bo muszą wypełnić obowiąze

Na listach nie brakuje działaczy ugrupowań politycznych, którzy startują, bo muszą wypełnić obowiązek partyjny. Na zdjęciu warszawski ratusz. Na prezydenta miasta startuje m.in. Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Dlaczego tak wielu Polaków prze do samorządu, skoro – jak wynika z badań – polityka nas coraz bardziej odstręcza?

– Może dlatego, że jesteśmy trochę hipokrytami, bo wprawdzie się nią brzydzimy, ale jednocześnie właśnie w niej masowo szukamy szansy na samorealizację, na dodatek często udając, że samorząd to nie polityka – tłumaczy Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

W niedzielę 21 listopada, będziemy wybierać 46 809 radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich oraz 2479 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (druga tura 5 grudnia). Chrapkę na te miejsca ma 261 924 kandydatów – cztery lata temu było ich ok. 275 tys.

[srodtytul]Co kusi samorządowca[/srodtytul]

– Można śmiało założyć, że spora część kandydatów wybiera się do rad, bo kusi ich np. nieopodatkowana dieta, która może być istotnym dodatkiem do rodzinnego budżetu – mówi Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jednak mało który kandydat przyzna, że do samorządu idzie dla pieniędzy. A profity są faktem. Radny, jeśli nie opuszcza sesji (przeciętnie jest jedna w miesiącu), może liczyć na dietę w wysokości od ok. 1000 zł do ponad 3000 zł (zależy od wielkości gminy i hojności rady, która uchwala stawki według ustawowych widełkowych przeliczników). Na dodatek diety do kwoty 2280 zł są nieopodatkowane.

I tak np. radny miejski w 5,5-tys. Kątach Wrocławskich dostanie podstawowej diety 985 zł, ale praca w komisji da mu jeszcze 211 zł, a przewodnictwo w niej 563 zł. Przewodniczący rady może liczyć na 2534 zł miesięcznie.

W większych gminach stawki rosną. Drożsi są radni wojewódzcy; np. w sejmiku zachodniopomorskim radni otrzymują 2340 zł podstawowej diety, przewodniczący komisji 2691 zł, a przewodniczący rady 2753 zł (przysługuje mu również biuro z obsługą).

Radni dostają też zwrot kosztów podróży służbowych, niełatwo ich zwolnić z pracy (musi się na to zgodzić samorząd), a często obecność w radzie wręcz owocuje zatrudnieniem w spółkach lub zakładach komunalnych. Dodatkowym bonusem są chętnie organizowane przez samorządy studyjne wyjazdy zagraniczne.

[srodtytul]Prezydent z pensją, bonusami i możliwością dorabiania[/srodtytul]

Pierwszą ligę w samorządzie tworzą wybierani w wyborach bezpośrednich wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Do dyspozycji mają auta służbowe z kierowcą (prezydent Krakowa Jacek Majchrowski jeździ np. audi A6), komórki z wysokimi limitami, służbowe laptopy i karty kredytowe. Takie jak limitowana do 30 tys. zł karta prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego.

Zarobki prezydentów największych miast są równe bądź bliskie maksymalnym przewidzianym ustawą (12 847 zł). Jednak to nie wielkość gminy o nich decyduje, lecz hojność radnych, którzy uchwalają pensję. I tak np. Zenon Odya, prezydent ok. 60-tys. Tczewa, zarabia 11 178 zł, burmistrz zaledwie 3,3-tys. Warty koło Sieradza – 11 620 zł, a wójt małej podkoszalińskiej gminy Świeszyno – ok. 5,5-tys. – 12 100 zł.

Bywa, że samorządowemu VIP-owi wpadnie nagroda jubileuszowa lub 13. pensja. Jak doniosła TVN 24, ostatnio taką nagrodę dostał m.in. prezydent Kielc Wojciech Lubawski – 19 260 zł brutto. Trzynastkę zainkasowali też m.in. prezydenci Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (12 400 zł) i Zielonej Góry Janusz Kubicki – 10 tys. zł (obie kwoty brutto).

Prezydenci miast, podobnie jak radni, nierzadko dorabiają jako przedstawiciele gminy w spółkach komunalnych lub z udziałem majątku gminy. Prezydent Katowic Piotr Uszok, mimo że jego roczne zarobki sięgały 130 tys. zł, tylko w 2009 r. zarobił dodatkowo ok. 32 tys. zł, zasiadając w radzie nadzorczej chorzowskich Tramwajów Śląskich oraz – w tym roku – ponad 23 tys. zł za pracę w radzie nadzorczej Komunalnego Związku Komunikacyjnego GOP.

Podobnie Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, który w radach nadzorczych Zarządu Portów Morskich Szczecin i Świnoujście oraz Portu Lotniczego Szczecin Goleniów dorobił do pensji ok. 74 tys. zł.

Samorządy to też dziesiątki, a jeszcze częściej setki etatów dla pracowników administracyjnych. W mniejszych gminach bywają wręcz największym pracodawcą. Wpływ na obsadę licznych, związanych z działalnością samorządu stanowisk (m.in. w administracji gminy, spółkach, zakładach budżetowych, agencjach czy stowarzyszeniach gminnych) to jedno z najskuteczniejszych narzędzi władzy samorządowca.

[srodtytul]Ranga i wpływy [/srodtytul]

– Formalnie największą władzę mają ci, których ludzie wybierają w wyborach bezpośrednich – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci, bo to oni ostatecznie decydują, kto będzie w gminie prezesem, dyrektorem czy inną dobrze opłacaną figurą – mówi samorządowiec z kilkunastoletnim stażem w jednej z nadmorskich miejscowości. – To oni podpisują kontrakty o często wielomilionowej wartości czy podejmują decyzje, które mają wielkie znaczenie dla np. lokalnego biznesu.

– Ale obrotny radny może niejedną decyzję komuś „wychodzić” – a to zgodę na lokalizację sklepu, pracę czy mieszkanie, w dodatku nie ponosząc bezpośredniej odpowiedzialności – dodaje nasz rozmówca. A jak taki radny jest języczkiem u wagi i jego głos decyduje o ważnych głosowaniach, może jeszcze więcej.

Rozległe wpływy sprawiają, że praca w samorządzie oznacza prestiż. Wysoka pozycja społeczna nie wynika jednak tylko z atrybutów władzy. Samorządowiec, jeśli uczciwie wypełnia swoją misję, jest człowiekiem zapracowanym. Uczestnictwo i głosowanie na sesjach to tylko część jego pracy. Tacy radni pracują w komisjach problemowych (kilka razy w miesiącu, nierzadko w dwóch, trzech komisjach), opiniują projekty uchwał, biorą udział w konsultacjach i spotkaniach z ekspertami, spotykają na dyżurach z mieszkańcami – piszą wnioski, interweniują.

Życie samorządowca bywa też przyjemne. Lokalne VIP-y to stali bywalcy lokalnych bankietów i imprez kulturalnych.

Jarosław Flis podkreśla, że motywacje kandydatów startujących na radnych są bardzo różne: od szczerej chęci pracy na rzecz wspólnoty przez potrzebę pozostawienia po sobie jakiegoś śladu po traktowanie samorządu jako etapu w karierze politycznej.

[srodtytul]Skąd tylu kandydatów?[/srodtytul]

Na listach nie brakuje też działaczy ugrupowań politycznych, którzy startują, bo muszą wypełnić obowiązek partyjny. Ważne jest to także dla wizerunku ugrupowania, które w ten sposób sygnalizuje, że ma liczne kadry.

– Często jest tak, że jak ktoś np. dostaje pracę od burmistrza, to start w wyborach pod szyldem jego partii ma w pakiecie – zauważa Flis.

W efekcie komitety wystawiają komplety kandydatów, chociaż wiadomo, że realne szanse na mandat ma np. tylko dwóch z nich. – To nieco absurdalna sytuacja, bo cztery główne partie wystawiają łącznie kilka razy więcej kandydatów niż jest miejsc – zauważa politolog.

Czy te wielkie liczby w statystykach wyborczych coś mówią o Polakach?

Rafał Chwedoruk: – Najwięcej dowiemy się nie ze składu list wyborczych, lecz z frekwencji. To będzie dowód na to, czy jesteśmy aktywni jako społeczeństwo. Bo na razie ta wielka liczba kandydatów mówi nam raczej coś o lokalnych elitach społecznych. Na listach przecież najczęściej są ci, którzy sami są uczestnikami władzy albo bezpośrednimi konsumentami jej polityki.

[srodtytul]Bezpartyjność w cenie[/srodtytul]

Jednak na ponad 12,5 tys. wszystkich komitetów partie wystawiają tylko 21. I choć kandydaci partyjni stanowią sporą część ogółu startujących, nie sposób nie zauważyć wysypu komitetów tzw. obywatelskich, takich jak KW Miejsko-Gminne Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych w Oławie, KWW Czas Dobrych Gospodarzy w Golubiu-Dobrzyniu czy KW Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości w Lublinie.

Na bezpartyjne sztaby jest wyraźny popyt. A o tym, że szyld partyjny może być balastem, świadczy to, iż faworytami w większości dużych miast są bezpartyjni kandydaci, np. w Gdyni Wojciech Szczurek, we Wrocławiu Rafał Dutkiewicz, w Poznaniu Ryszard Grobelny.

– Zjawisko uciekania od polityki do form „obywatelskich” powszechnie uznawane jest za coś dobrego, szlachetnego – mówi Rafał Chwedoruk. – Rozumiem, że ludzie są zmęczeni polityką, ale mnie to niepokoi.

Chwedoruk uważa, że masowa ucieczka od politycznych barw wprowadza chaos.

– Jeśli ktoś startuje pod szyldem określonej partii, to dla wyborcy jest jasne, że reprezentuje określony zestaw wartości i pojęć z nią kojarzonych. Tymczasem jest tak, że nawet całe formacje polityczne potrafią skryć się pod obywatelskimi szyldami. I stają się jakby spółkami z ograniczoną odpowiedzialnością.

Przykład? Jacek Karnowski, który startuje na prezydenta Sopotu formalnie jako kandydat komitetu Samorządność Sopot, faktycznie jest kandydatem PO (kiedyś był jej członkiem). W wyborach Platforma nie wystawiła mu konkurenta.

[srodtytul]Panowie na dopalaczach[/srodtytul]

– Mówi się, że polityk nie ma płci, ale Polacy zwykle ciepło wyrażają się o kobietach w polityce, bo kojarzą im się z opiekuńczością, wrażliwością na sprawy społeczne czy z mniejszą agresją. Ale gdy przychodzi do wyborów, na ogół wygrywają mężczyźni – mówi Rafał Chwedoruk, podkreślając, że społeczne i ekonomiczne bariery wciąż nie pozwalają, by panie w polityce odgrywały większa rolę.

– Z moich badań wynika, że wyborców nie interesuje płeć kandydata – martwi się Jarosław Flis, który osobiście popiera stosowanie zachęt dla pań. – Zachęcać warto, także systemowo, tym bardziej że dominujący w polityce panowie działają w tej sferze, jak sam to sobie nazwałem, na ambicjonalnych dopalaczach.

Zdaniem Flisa dyskusja o parytetach nie znalazła odzwierciedlenia na listach wyborczych do samorządu. Bo choć np. SLD wystawiło 31,33 proc. kobiet, PO 31,47 proc., PiS 30,07 proc., a PSL 27,22 proc., to rzeczywiste znaczenie kobiet obrazują listy kandydatów na prezydentów 16 stolic województw. Panie są w zdecydowanej mniejszości. W Krakowie, Poznaniu, Katowicach, Białymstoku, Olsztynie i Rzeszowie startują sami panowie. We Wrocławiu jest pół na pół i tylko w Gorzowie na trójkę kandydatów dwie to panie.

Politolog zastanawia się też, ile kobiet pozostanie aktywnych politycznie po wyborach. – Doświadczenia są mało optymistyczne. Po ostatnich wyborach do Sejmu aż 75 proc. pań, które wówczas wystartowały, zniechęciło się do polityki i nie widać ich teraz na listach – mówi Jarosław Flis.

[ramka][srodtytul]Kampania w liczbach[/srodtytul]

Od 18 do 97 lat

[b]Kto startuje?[/b]

12 511 komitetów wyborczych (w tym 21 komitetów partii politycznych, trzy komitety koalicji politycznych, 397 komitetów organizacji społecznych oraz 12 090 komitetów wyborczych wyborców)

261 924kandydatów do samorządu – łącznie

111 kandydatów na prezydentów 16 miast wojewódzkich (najwięcej chętnych jest w Łodzi – 12, najmniej w Katowicach – czterech)

301- w tylu gminach kandydaci

na wójtów, burmistrzów i prezydentów nie mają konkurentów. By objąć stanowisko, muszą uzyskać minimum 50 proc. głosów plus jeden

[b]Ile osób wystawiają partie [/b]

[ul][li]31 824 startuje z PiS[/li]

[li]29 165 wystawia PO[/li]

[li]25 492 ma na listach PSL[/li]

[li]19 389 startuje z SLD[/li][/ul]

[b]

ile partie wydadzą na kampanię[/b]

Cztery główne partie przeznaczyły na tegoroczne wybory łącznie ok. 60 mln zł

[ul][li]30 mln zł – wyda PO[/li]

[li]20 mln zł –PiS[/li]

[li]5,5 mln zł – PSL[/li]

[li]3,5 mln zł – SLD [/li]

[b]Wiek kandydatów[/b][/ul]

[ul][li]97 lat ma najstarsza kandydatka Jadwiga Dąbrowska, która z listy KW „Związek Słowiański” startuje do sejmiku mazowieckiego [/li]

[li]18 lat ma siódemka kandydatów[/li]

[li]44 lata – średnia wieku kandydatów do rad gmin[/li]

[li]48 lat wynosi średnia wieku kandydatów na wójtów burmistrzów i prezydentów miast.[/li][/ul] [/ramka]

[ramka][srodtytul]Zarobki prezydentów[/srodtytul]

[ul][li]12 847 Konstanty Dombrowicz Bydgoszcz[/li]

[li]12 847 Ryszard Grobelny Poznań[/li]

[li]12 847 Jacek Majchrowski Kraków[/li]

[li]12 840 Wojciech Lubawski Kielce[/li]

[li]12 803 Rafał Dutkiewicz Wrocław[/li]

[li]12 525 Ryszard Zembaczyński Opole[/li]

[li]12 365 Paweł Adamowicz Gdańsk[/li]

[li]12 365 Tadeusz Ferenc Rzeszów[/li]

[li]12 365 Piotr Grzymowicz Olsztyn[/li]

[li]12 363 Piotr Uszok Katowice[/li]

[li]12 341 Hanna Gronkiewicz--Waltz Warszawa[/li]

[li]12 282 Adam Wasilewski Lublin[/li]

[li]12 049 Tomasz Sadzyński Łódź[/li]

[li]11 895 Piotr Krzystek Szczecin[/li]

[li]11 620 Tadeusz Truskolaski Białystok[/li]

[li]10 902 Janusz Kubicki Zielona Góra[/li][/ul]

[i]źródło: TVN 24[/i][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.kobalczyk@rp.pl]p.kobalczyk@rp.pl[/mail][/i]

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii