Straż marszałkowska miała mieć paralizatory w lutym, ale już wiadomo, że wejście w życie przepisu opóźni się. – W przyszłym tygodniu mija termin uzgodnień resortowych projektu rozporządzenia w tej sprawie – zapewnia Jacek Sońta z MSWiA.
Projekt nowelizacji rozporządzenia o przypadkach, warunkach i sposobach użycia przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu środków przymusu bezpośredniego (straż podlega pod tę ustawę) resort przygotował na wniosek szefa Kancelarii Sejmu, który w październiku 2010 r. zwrócił się do MSWiA o poszerzenie uprawnień straży marszałkowskiej o możliwość posiadania i stosowania paralizatorów.
– To efekt tragedii w Łodzi – przyznaje jeden z pracowników Sejmu.
19 października Ryszard C. wtargnął do łódzkiej siedziby PiS i zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Później zaatakował paralizatorem i ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. – W Sejmie zdaliśmy sobie sprawę, że Ryszard C. był lepiej wyposażony niż nasza straż – dodaje jeden z polityków PO.
Z uzasadnienia wniosku szefa Kancelarii Sejmu wynika, że straż wyposażona w paralizatory mogłaby lepiej chronić bezpieczeństwa posłów i osób pracujących w Sejmie. Dziś ma broń długą, bo oprócz ochrony budynku Sejmu strażnicy marszałka biorą udział w konwojowaniu m.in. dokumentów z Sejmu.