– Każdy kraj, który przygotowuje się do prezydencji w Unii Europejskiej, ma taki czarny sen, że z planów i priorytetów niewiele wyjdzie, bo pojawi się taki problem, z którym trudno będzie się uporać – mówi europoseł PO Krzysztof Lisek.
Polska będzie przewodzić Wspólnocie od 1 lipca, na pół roku. Główne sprawy, jakimi chce się zajmować, to budżet UE, Partnerstwo Wschodnie i bezpieczeństwo energetyczne. Jednak prezydencję może zdominować inna sprawa – migracja z Afryki Północnej, w której rewolucje obalają kolejnych dyktatorów.
Sprawą zajmował się już Komitet Europejski Rady Ministrów. Wyznaczył on Piotra Stachańczyka, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, do pilotowania problemu. – Od kilku dni urzędnicy z Biura Analiz Migracyjnych MSWiA monitorują sytuację na Morzu Śródziemnym – mówi "Rz" Stachańczyk. – Wiele wskazuje bowiem na to, że latem może dotrzeć do Europy duża fala migrantów.
Stachańczyk tłumaczy: – Libia była przez wiele lat krajem, przez który Sudańczycy czy Somalijczycy próbowali się przedostać do Europy. Rok temu uszczelniła swoje granice. Teraz, gdy sytuacja w tym kraju jest tak mało stabilna, do tych, którzy uciekają przed trudną sytuacją polityczną, mogą dołączyć imigranci z głębi Afryki korzystający z rozszczelnienia granic.
Zdaniem dr. Macieja Duszczyka z Uniwersytetu Warszawskiego, członka zespołu doradców strategicznych premiera, prawdopodobne jest, że imigrantów będzie można liczyć w dziesiątkach tysięcy. – Wiosną pogoda nie sprzyja próbom przedostania się drogą morską do Europy. W lipcu czy sierpniu dużo łatwiej jest przepłynąć np. z Tunezji na włoską wyspę Lampedusa – mówi.