Niezwykle szeroki w Polsce obóz lewicowo-liberalny od lat powtarza jak mantrę: Kościół katolicki był i jest wszechmocną, dominującą siłą w polskim życiu publicznym. Ta teza jednoczy feministki środowiska „Krytyki Politycznej", Janusza Palikota, Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz Barbarę Labudę i Kazimierza Kutza z okolic Platformy Obywatelskiej.
Ta teza uważana jest za tak oczywistą, że powtarza się ją bez szerszej argumentacji. To jednak teza nieprawdziwa. I to od lat.
„Moja nowa siło przewodnia, w eleganckim czarnym kolorze (...) nim zatrujesz nam życie z kretesem, daj choć raz się przejechać znów mercedesem w eleganckim czarnym kolorze" – tak na początku lat 90. śpiewano w kabarecie Olgi Lipińskiej. W tym kuplecie jak w soczewce skupiła się udana zmiana znaków wartości moralnej, jaką obóz postkomunistów przeprowadził na przełomie lat 80. i 90 XX wieku. Oto Kościół ustawiono jako rzekomo nową siłę przewodnią, partię rządzącą – w miejsce PZPR.
Kabarecik Lipińskiej podniecał się luksusami kleru, gdy rekiny biznesowe z dawnej PZPR w rodzaju Dariusza Przywieczerskiego czy Ireneusza Sekuły interesowały się jaguarami czy bentleyami zamiast banalnymi mercami.
Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl