Warszawskim kościołem ksiądz kardynał kieruje już cztery lata. Czy ten kościół wyróżnia się na tle Polski?
Na pewno kościół w Warszawie jest inny od kościoła w diecezjach, w których wcześniej byłem. A mam porównanie i z południa, i z północy Polski. Ale nie jest ani gorszy, ani jakiś lepszy. W Warszawie ci, którzy systematycznie chodzą do kościoła, praktykują w bardziej pogłębiony sposób. Próbują odpowiedzieć sobie na pytanie: po co, czy dlaczego wierzę. To jest charakterystyczne dla religijności archidiecezji warszawskiej.
Ten kościół daje też dużo możliwości. Takich możliwości zbliżonych do „wojtyłowych" klimatów, czyli związków Kościoła z nauką, kulturą, sztuką. Tych przestrzeni w Warszawie jest ogromnie dużo. Karol Wojtyła nigdy nie bał się spotkania wiary z rozumem. Doskonale wiedział, że rozum nieoświecony wiarą ma jakieś braki. Z kolei wiara niepodparta rozumem bardzo łatwo wpada w niebezpieczeństwa fideizmu, czyli bezwzględnego prymatu wiary nad rozumem.
Czy Kościół, zwłaszcza ten hierarchiczny, jest gotowy na taką współpracę?
Kardynał Wojtyła, a później papież Jan Paweł II spotykał się z ludźmi nauki, z ludźmi kultury. Robił to w Krakowie, w Castel Gandolfo i w innych miejscach. Myślę, że duże miasta, zwłaszcza te mające potężne ośrodki akademickie, dają możliwości spotkania wiary z rozumem. I to jest wyzwanie dla Kościoła, dla hierarchii.