Podczas ostrzału zginęło sześciu mieszkańców Nangar Khel. W listopadzie 2007 r., już w Polsce, prokuratura poleciła zatrzymać siedmiu żołnierzy.
Teraz dobiega końca sprawa w sądzie. Strony zaczęły wczoraj wygłaszać mowy końcowe. Według płk. Jakuba Mytycha z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu oskarżeni żołnierze ostrzelali wioskę celowo. – Dostali taki rozkaz. Twierdzenie, że celowali gdzie indziej, jest tylko linią obrony – podkreślał.
Dla dowódcy bazy kpt. Olgierda C. (jako jedyny nie zgodził się na ujawnianie nazwiska i wizerunku) i chor. Andrzeja Osieckiego zażądał 12 lat więzienia, dziesięciu lat – dla ppor. Łukasza Bywalca i plut. Tomasza Borysiewicza, ośmiu – dla st. szer. Jacka Janika i st. szer. Roberta Boksa, pięciu – dla st. szer. Damiana Ligockiego (w trakcie procesu odszedł z armii).
Podczas śledztwa sześciu żołnierzy zostało przez prokuraturę oskarżonych o zbrodnię wojenną. Groziło im nawet dożywocie. Siódmy – st. szer. Ligocki – odpowiadał za ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Za to mógł usłyszeć wyrok do 25 lat więzienia.
Przedstawione wczoraj w sądzie wnioski prokuratora okazały się więc stosunkowo łagodne. – Operowaliśmy w dolnych granicach nakreślonych przez kodeks karny. W czterech przypadkach wnioskujemy o kary poniżej minimalnej granicy. Biegli orzekli, że ci oskarżeni w chwili ostrzału mieli ograniczoną poczytalność – mówi „Rz" płk Mytych. – Uwzględniamy warunki, w jakich działali żołnierze. Afganistan był przecież terenem walk – podkreśla.