Nangar Khel – prokurator nie żąda dożywocia

Od 5 do 12 lat więzienia – takich kar chce prokurator dla żołnierzy, którzy w 2007 r. ostrzelali afgańską wioskę

Publikacja: 25.05.2011 01:33

Nangar Khel – prokurator nie żąda dożywocia

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Podczas ostrzału zginęło sześciu mieszkańców Nangar Khel. W listopadzie 2007 r., już w Polsce, prokuratura poleciła zatrzymać siedmiu żołnierzy.

Teraz dobiega końca sprawa w sądzie. Strony zaczęły wczoraj wygłaszać mowy końcowe. Według płk. Jakuba Mytycha z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu oskarżeni żołnierze ostrzelali wioskę celowo. – Dostali taki rozkaz. Twierdzenie, że celowali gdzie indziej, jest tylko linią obrony – podkreślał.

Dla dowódcy bazy kpt. Olgierda C. (jako jedyny nie zgodził się na ujawnianie nazwiska i wizerunku) i chor. Andrzeja Osieckiego zażądał 12 lat więzienia, dziesięciu lat – dla ppor. Łukasza Bywalca i plut. Tomasza Borysiewicza, ośmiu – dla st. szer. Jacka Janika i st. szer. Roberta Boksa, pięciu – dla st. szer. Damiana Ligockiego (w trakcie procesu odszedł z armii).

Podczas śledztwa sześciu żołnierzy zostało przez prokuraturę oskarżonych o zbrodnię wojenną. Groziło im nawet dożywocie. Siódmy – st. szer. Ligocki – odpowiadał za ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Za to mógł usłyszeć wyrok do 25 lat więzienia.

Przedstawione wczoraj w sądzie wnioski prokuratora okazały się więc stosunkowo łagodne. – Operowaliśmy w dolnych granicach nakreślonych przez kodeks karny. W czterech przypadkach wnioskujemy o kary poniżej minimalnej granicy. Biegli orzekli, że ci oskarżeni w chwili ostrzału mieli ograniczoną poczytalność – mówi „Rz" płk Mytych. – Uwzględniamy warunki, w jakich działali żołnierze. Afganistan był przecież terenem walk – podkreśla.

Reklama
Reklama

Płk Mytych dodaje, iż prokuratura wnioskowała o stosunkowo niski wymiar kary także dlatego, że po zdarzeniu żołnierze próbowali pomagać rannym.

Ale adwokaci oskarżonych  powtarzają – nasi klienci powinni zostać uniewinnieni. Wczoraj mowy końcowe wygłosili m.in. obrońcy kpt. Olgierda C. Podkreślali, że rozkaz ostrzału wioski nigdy nie padł, a podwładni C. umówili się na lansowanie tej wersji, by się wybielić.

Innego zdania są adwokaci pozostałych wojskowych. – Mojemu klientowi przekazano rozkaz, któremu nikt się nie sprzeciwił. Działał zatem w błędnym przekonaniu, że nie popełnia przestępstwa – zaznacza w rozmowie z „Rz" Tomasz Krzyżanowski, obrońca st. szer. Janika.

Mowy końcowe będą kontynuowane dziś i być może także jutro. Po ich zakończeniu sąd ogłosi wyrok. Ma na to maksymalnie siedem dni.

O łagodne potraktowanie żołnierzy apelował szef dyplomacji Radosław Sikorski. Na Twitterze napisał: „Jako były szef MON proszę sąd o wyrozumiałość dla żołnierzy z Nangar Khel. Błędy są na wojnie nieuniknione".

– To, co się stało w Nangar Khel, to błąd polskich żołnierzy, a nie przestępstwo – ocenił  minister obrony Bogdan Klich.

Podczas ostrzału zginęło sześciu mieszkańców Nangar Khel. W listopadzie 2007 r., już w Polsce, prokuratura poleciła zatrzymać siedmiu żołnierzy.

Teraz dobiega końca sprawa w sądzie. Strony zaczęły wczoraj wygłaszać mowy końcowe. Według płk. Jakuba Mytycha z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu oskarżeni żołnierze ostrzelali wioskę celowo. – Dostali taki rozkaz. Twierdzenie, że celowali gdzie indziej, jest tylko linią obrony – podkreślał.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Kraj
Nowa Tęcza w ogniu pytań. Kontrowersje wokół odbudowy „Łuku LGBT”
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Kraj
„Polityczne Michałki”: Hołownia między młotem a kowadłem, Tusk w trybie i stroju kryzysowym
Kraj
Rzeź wołyńska: wytracić Polaków, wyrugować polskość
Kraj
Uchwała antyalkoholowa skonstruowana pod Żabki? Radni o prohibicji w Warszawie
warszawa
Radni stołecznego Bemowa proponują budżet obywatelski w szkołach. Co na to urząd dzielnicy?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama